środa, 3 maja 2017

Upalna laotańska wiosna

To zabawne uczucie wrócić z wakacji w tropikach do... tropików. I to jeszcze większych, bo mamy teraz porę roku, gdy w Laosie temperatura dochodzi do 40 stopni a czasem nawet je przekracza. I wszystko kwitnie i pachnie, tak samo jak na Bali.




Hibiskus kojarzy mi się teraz z hotelem Tjanpuhan w Ubud :)




Nasz basenik jest okupowany codziennie. W weekendy próbujemy się chłodzić w większych basenach, ale woda w nich jest już tak ciepła, że po powrocie do domu wskakujemy dla ochłody do naszego, gdzie dolewamy codziennie dużo zimnej wody.




Niedaleko naszego domu otworzyła się rosyjska restauracyjka. Serwuje zrazy, kotlety, gniecione ziemniaki i pierogi z mięsem. Wszystko świeże i pyszne. Tłumaczyliśmy kucharzowi jak się robi pierogi ruskie, o których nikt w Rosji oczywiście nie słyszał, jedyny problem to twaróg, który tutaj jest nieosiągalny. Ale powiedział, że pomyśli nad zrobieniem go samodzielnie... ;) W zamrażalniku mrozi się z pięć rodzajów rosyjskiej wódki, rzecz tu niespotykana w restauracjach, że taki wybór i że zmrożona jak należy.




A ja już dawno skończyłam drugą część murala, którą niniejszym prezentuję. Po wakacjach będę jeszcze malowała część trzecią.


Tym razem miałam dwie pomocnice :)






Póki co, uwieczniam sobie balijskie klimaty na płótnie.


I w morsko - kokosowych kompozycjach.