Styczeń nie obfitował w żadne ekscytujące wydarzenia, ale nie chcąc robić luk w blogu trzeba coś tu zamieścić ;)
Choć przecież odwiedziny tego pięknego stworzenia można uznać za ekscytujące. Pewnego dnia Misia zauważyła siedzącą na zewnątrz domu wielką ćmę. Okazało się, że jest to Pawica Atlas, jeden z największych motyli nocnych na świecie. Jej cechą charakterystyczną jest rysunek głowy węża na górnej krawędzi skrzydła, wygląda on niesamowicie naturalnie, istne dzieło sztuki. Był to samczyk, z pierzastymi czułkami, którymi nawet z odległości 5 km potrafi wyczuć feromony wydzielane przez samiczkę. Pawice są rzadko spotykane, bo żyją tylko kilka dni, nie mają aparatu gębowego i za pożywienie musi wystarczyć im tylko zapas zgromadzony podczas bycia larwą. Po zapewnieniu ciągłości gatunku giną... Mieliśmy szczęście, że na dzienną drzemkę ten osobnik wybrał nasz zacieniony taras.
Rozpiętość skrzydeł 25-30 cm!
Weszłam na drabinę, żeby porównać go do swojej dłoni, ale od tyłu, żeby go nie obudzić.
Inną rzeczą wartą pokazania jest Le Padek, nowa restauracja z typową laotańską kuchnią, dla odważnych ;)
Mieści się w niezwykle malowniczym miejscu, nad niewielkim stawem z lotosami, które właśnie kwitną o tej porze roku.
Lotos jest w Azji uznawany za symbol czystości. Mimo, że rośliny te rosną w mulistych wodach zawsze pozostają czyste. Liście lotosu nie namakają i dzięki swej unikalnej budowie mają zdolność samooczyszczania, tzw. efekt lotosu.
Zamówiłam sałatkę z surowych krewetek z sosem chili, jadłam już to danie gdzie indziej i bardzo mi smakowało, tu jednak było tak ostre, że wymiękłam ;)
Vientiane, mimo że stolica, ma tereny przypominające bardziej wieś a znajdujące się wcale nie tak daleko od centrum ;)
Wiosna, Champa już kwitnie w różnych kolorach i pachnie obłędnie.
Miasto się zmienia. W centrum coraz trudniej znaleźć klimatyczne uliczki z oryginalną, niską zabudową, co rusz powstają wysokie hotele i centra handlowe. Dlatego korzystamy spacerując tam, póki jeszcze są.
Nasze ostatnie odkrycie, kawa mrożona zmiksowana z bananem, pycha!
Chiński Nowy Rok, Rok Szczura, nadszedł wyjątkowo szybko bo już w styczniu.
Wieczór z Australijską Izbą Handlową w malowniczo położonym nad Mekongiem klubie australijskim.
Ze Stephanem i hinduską parą naszych specjalistów w marketingu.
Ja zaczęłam nowy rok intensywnie, boksując i ćwicząc w miłym gronie na świeżym powietrzu ;)
Mój trener Onni z wysp Fidżi, były zawodnik rugby. Jest ostro! ;)