Grudzień zaczęliśmy od weekendowego wyjazdu do pięknego Vang Vieng.
Chłodne wieczory i poranki w miły sposób przypominały, że mamy zimę ;)
Woda była lodowata jak na laotańskie warunki...
Aż znienacka nadeszły Święta.
Wigilię spędziliśmy ze Stefanem w restauracji.
A w Święta podejmowaliśmy gości w domu.
Potem Stephan podejmował gości w roli Mikołaja
A jeszcze potem uroczystą kolacją firmową uczciliśmy pomyślne zakończenie roku.
A na koniec roku pojechaliśmy pociągiem do Luang Prabang.
W grudniu otwarto pierwszą w kraju linię kolejową (!) z Vientiane do granicy chińskiej. Podróż do LP zajmuje teraz 2 h, dla porównania samolotem leci się godzinę a samochodem 5-6 h pod warunkiem, że droga jest przejezdna bo nie zeszła akurat lawina błotna (w porze deszczowej)...
Wybraliśmy się na wycieczkę skuterami za miasto,
w końcu w kraju skuterów pierwszy raz prowadziłam skuter. Misia też ;)
Sylwester w hotelu, przy kolacji i ognisku.
Małe hotelowe muzeum
Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku!!!