Właśnie obchodziliśmy podwójną pierwszą rocznicę - ślubu i naszego przyjazdu do Laosu. Postanowiliśmy zafundować sobie z tej okazji prezent w postaci zdjęć w tradycyjnych laotańskich strojach ślubnych.
Sesja fotograficzna to ważny element ceremonii ślubnej w Laosie, zdjęć robi się bardzo dużo, w wielu różnych strojach, tradycyjnych i zachodnich. Jak już pisałam Laotańczycy lubują się w przepychu i pokazują to na każdym kroku, jeśli tylko mogą sobie na to pozwolić.
Istnieją tu wyspecjalizowane zakłady fotograficzne, w których można od początku do końca zrealizować taką sesję. Są w nich garderoby z dziesiątkami sukni i strojów laotańskich i zachodnich dla obu płci, specjalistki od makijażu i fryzur. Jednym słowem wszystko na miejscu.
Do takiego właśnie atelier udaliśmy się na naszą sesję. Kiedy dotarliśmy na umówioną godzinę okazało się, że jest tam jeszcze paru innych klientów w trakcie przygotowań (między innymi rodzinka Laotańczyków z USA, którzy przyjechali na wakacje do starego kraju i przyszli zrobić sobie fotki w tradycyjnych strojach) a czas, jaki powinniśmy przeznaczyć na sesję to 3-4 godziny... Ola z Misią były zachwycone, ja obawiałam się jak Łukasz to zniesie ale okazał się nad wyraz wyrozumiały i zniósł to z godnością.
Po wybraniu strojów w obroty wzięła nas makijażystka. Tzn mnie i Olę, Misi malować nie pozwoliłam a Łukasz się nie dał. Makijaż Oli pokazuje laotański kanon kobiecego piękna - szerokie, mocno zaznaczone brwi, lalkowate różowe policzki i usta. Tak malują się tu kobiety na wyjścia.
Potem nadszedł czas na fryzury. Moja to tradycyjny ślubny kok ze złotymi spinkami i łańcuszkami, taki ma każda panna młoda w Laosie. Żeby był on tak okazały dopina się pasma sztucznych włosów i z nich formuje się koka. Oli zrobiły pół-upięcie z lokami a Misia koczka z wpiętym kwiatem champa.
W tym czasie Łukasz zajęty był wybieraniem dla siebie butów, które wyglądają jak ranne pantofle lub buty Alladyna ;)
Ubieranie to była dopiero zabawa! Mój strój składał się ze spódnicy, żakietu i zwoju, rodzaju szala, którym panna młoda ma przerzucony przez ramię i upięty. Do tego złote spinki, kolczyki i bransolety. Żeby dopiąć na mnie zwoje i spinki panie wśród śmiechu musiały ubrać szpilki bo nie były w stanie tak wysoko dosięgnąć. Czasem czujemy się tu jak olbrzymy w krainie liliputków.
Suknia Misi zrobiona była z dwóch umiejętnie pospinanych zwojów a Ola miała bardziej swobodną wersję z krótkim topem i długą spódnicą.
Ubieranie panów to ciekawe widowisko. Tradycyjne spodnie tworzy się z jednego długiego kawałka materiału zszytego na końcach. Spina się go przy pasie i skręca z pozostałości rodzaj... trąby, którą przekłada się między nogami i podpina z tyłu. Wygląda to bardzo... intrygująco ;)
W końcu maharadża i jego żona uniżona byli gotowi do zdjęć.
Zaczęło się pozowanie razem, solo, w duetach i tercetach... Panowie fotografowie ustawiali nas bez końca. Mieliśmy niezłą zabawę, dziewczyny pozowały z wdziękiem a Łukasz jako wojownik w stanie gotowości i spoczynku prezentował się bardzo egzotycznie i statecznie ;)
Misia odbierała telefony z gratulacjami, w końcu znużona opadła z sił ;)
Ola została najdłużej, obfotografowana ze wszystkich stron i we wszystkich pozach, na końcu chłopaki zaczęli robić sobie zdjęcia stając przy niej na palcach...
Gwiazda była zachwycona :)
Efekty sesji będzie można oglądać na ścianach naszego domu. Zapraszamy!