Tzn. dla nas dziewczyn, mój ukochany mąż niestety zostaje w pracy... ;(
Wprawdzie dziewczynki już dawno pokończyły szkoły (z naprawdę dobrymi wynikami),
Ola pod koniec maja, Misia w połowie czerwca, to jednak nigdzie jeszcze nie wyjeżdżaliśmy.
Ola realizowała swe marzenia o pracy ze zwierzętami i codziennie od poniedziałku do piątku o 9 rano stawiała się w klinice i pracowała do 18-19, czasem wracając do domu padała ze zmęczenia. Ale następnego dnia punktualnie 8.55 była gotowa do wyjścia. Wszyscy jesteśmy zdumieni jej zaangażowaniem w tą pracę, lekarki żałują że nie mogą jej normalnie zatrudnić i wynagradzać bo, jak mówią, jest dużo bardziej przydatna niż lokalny personel :)
W klinice zorganizowali sympatyczne pożegnanie dla Oli, był tort i podziękowania.
Pora deszczowa rozhulała się na dobre, prawie codziennie w nocy pada lub jest burza. Za dnia przechodzą lekkie shower'ki, czasami niebo jest zupełnie zachmurzone a czasami tylko parę chmurek płynie sobie po niebie. Rok temu w lipcu było zupełnie inaczej, sucho i słonecznie. Ale wciąż jest bardzo ciepło.
Misia się pierwsza spakowała.
Jutro wylatujemy :) . Do zobaczenia!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz