Wciąż mało zauważalna ta jesień tutaj, słońce grzeje, pot się leje ;)
Ale dzień już krótszy, słońce zachodzi przed szóstą a wstaje po szóstej. Mgły ranno - wieczorne się snują. Więcej suchych liści leży pod drzewami. Takie zmiany w przyrodzie.
Aha, jeszcze psy się szczenią na potęgę ;) Co rusz można się natknąć na ogłoszenia o szczeniakach do wzięcia. Tu jest bardzo dużo psów, głównie mieszańce, nie jada się ich tu tak jak w sąsiednim Wietnamie tylko trzyma przy domu. My też mamy szczeniaczki na podwórku, nasza Manii znienacka wzięła i się oszczeniła ku uciesze dzieci... To taki nasz podwórkowy pies, mieszanka jakby pudla z nie wiadomo czym. Czarna fryzura na mokrą Włoszkę. No i mamy 4 maluchy, trzy czarne i jeden blondyn.
W Vientiane odbywa się dużo różnych imprez plenerowych, właściwie co weekend coś się dzieje. W tamtym tygodniu odbył się WIG Bazaar, spora impreza organizowana rokrocznie przez Women International Group. Taki spory piknik, z różnymi atrakcjami dla dzieci i nie tylko, gromadzący zwłaszcza społeczność zagraniczniaków mieszkających tutaj. Wystawiają się restauracje, sklepy, są stoiska ambasad różnych krajów, konkursy, występy na scenie itp. Ubaw po pachy...;)
Papierowe parasole nas zachwyciły.
Idą Święta... :) Tutaj też.
i nie tylko.
A ja ostatnio zostałam asystentką artystki przy organizowaniu wystawy jej prac. W naszym budynku mieszka Angielka, Janice, która jest malarką. Mieszkają tu już prawie rok razem z mężem, Amerykaninem. Żyją już w Azji od dłuższego czasu, wcześniej byli w Szanghaju, Hong Kongu, Bangkoku, a teraz na czas jakiś osiadli w Vientiane. Kiedy Jan powiedziała mi, że organizuje wystawę swoich obrazów zaproponowałam jej pomoc, na co z radością przystała. Zawoziłam z nią obrazy do fotografa, od fotografa do restauracji - galerii, gdzie wieszaliśmy je na drucikach zwisających spod sufitu. Fajna zabawa. Otwarcie wystawy odbyło się wczoraj i od razu kilka płócien się sprzedało. Koszty wystawy zwróciły się z nawiązką ;)
Wystawa ma miejsce w oryginalnym miejscu, restauracji - sklepie - galerii Couleur d'Asie.
Obrazy z tej wystawy zostały namalowane w Laosie w ciągu ostatniego roku.
Ten po lewej, różowy słoń (pt. Keep on trekking) powstał specjalnie na aukcję, Elephant Caravan Art Auction, w październiku, w celu zebrania funduszy na Elephant Caravan, akcję organizowaną w celu zwrócenia uwagi na los słoni w Laosie. Karawana 12 słoni przebywa pół Laosu zatrzymując się w różnych miejscach na prelekcje i pogadanki na ten temat. Zakończenie w grudniu w Luang Prabang, dawnej stolicy królestwa Laosu.
Żółty słoń (pt. Got My Eye on You) powstał specjalnie na tą wystawę i sprzedał się od razu.
Z tyłu moje ulubione czerwone liście (pt. Changing Colors).
To liście palmy przy naszym basenie tak ładnie się czerwieniły (no.. prawie tak ładnie).
Jaaaa! Ale macie tam cudowne "wieczne wakacje"!!! Obrazy ciekawe, te liście palmy chetnie bym powiesila w salonie :) Ale tez podoba mi się ten obraz z Mekong'iem???? Tak mi się zdaje ze to łódki na rzece...??? Superowa kolorystyka :) I przepięknie Kasiu wyglądasz! :) Buziaki i my spadamy na troche wakacji juz jutro. A co! tez nam sie nalezy ;)
OdpowiedzUsuńTen obraz mnie też się kojarzy z łodziami, ale tak nie jest :) To widok z okna naszego budynku o wschodzie słońca na pola ryżowe. Jan mieszka na ostatnim pietrze (drugim) i ma przepiękny widok na okolice. To slońce o wschodzie odbija się w wodzie stojącej na polach... Ale w zasadzie to przecież kwestia naszej wyobraźni... ;)
Usuń