wtorek, 31 stycznia 2017

Święto wiosny

W tym roku 28 stycznia wiosna zawitała do nas z Chin i Wietnamu, niedawno zakończyły się bowiem 3-tygodniowe obchody ichniejszego Nowego Roku, Roku Koguta. A że w Chinach NR nazywany jest też Świętem Wiosny, to mamy wiosnę. Co zresztą widać...







Wybraliśmy się do hotelu Lao Plaza aby raz jeszcze pooglądać rytualny taniec smoków przy muzyce bębnów.








Takie kolorowe korowody wędrują po całym mieście, zaglądają do sklepów, restauracji i innych przybytków, odprawiają rytuały i jadą dalej. Któregoś dnia Łukasz zabrał mnie do swojego ulubionego salonu masażu stóp Dragon Massage i tam też wpadł znienacka smok z ekipą. Masaż stóp w tym salonie to zresztą przygoda dla odważnych, masażystami są tylko mężczyźni i jest on dosyć mocny i rozległy... Zaczyna się od stóp, łącznie z wbijaniem pałeczek w newralgiczne miejsca, dochodzi do połowy ud i poprzez głowę przechodzi na plecy i ramiona... Takie stopy! Miejsce to pełne jest obrazów, chińskich waz i rzeźb, w półmroku unosi się zapach ziołowych maści a pod sufitem szumią wiatraki... Można by było zasnąć gdyby nie imadło w dłoniach masażysty ;)






Wieczorem spotkaniem ze znajomymi w chińskiej restauracji uczciliśmy nadejście Nowego Roku. Zdrowie Koguta!



czwartek, 19 stycznia 2017

Styczniowy party time

Jak już wielokrotnie wspominałam Laotańczycy uwielbiają się bawić. Zwykłe knajpki wieczorową porą zamieniają się w głośne i wesołe imprezownie. Czasem można trafić na zupełnie niespodziewaną imprezę. Tak jak my trafiliśmy niedawno pewnego piątkowego wieczoru. Właściwie to wybieraliśmy się już do łóżka gdy zdecydowaliśmy, że pójdziemy sprawdzić skąd dobiega bardzo głośna muzyka gdzieś w pobliżu naszego domu. Kierując się w stronę źródła dźwięku szybko przekonaliśmy się, że muzykują tak w restauracji Anna Duck Grilled, jak można się domyślić na co dzień serwującej kaczkę z rusztu (zawsze o imieniu Anna zresztą ;)). Stwierdziliśmy, że wstąpimy na jednego i tak oto znaleźliśmy się w epicentrum... wyborów Miss Trans...




Mój faworyt, miał pięknie umięśnione ramiona i najładniejszą sukienkę... ;)

I został V-ce Miss!
W końcu nie byłam największa na imprezie ;)

W Laosie do zjawiska transwestytów podchodzi się dosyć naturalnie, często można zobaczyć chłopców z pomalowanymi ustami czy oczami pracujących jako kelnerzy czy sprzedawcy. Równie często widać tu kobiety ubrane i wystylizowane na mężczyzn. Powstała taka trzecia płeć, czasem naprawdę trudno określić, czy dana osoba jest kobietą czy mężczyzną. Ponoć w rodzinach wielodzietnych na prowincji jest zwyczaj, że najmłodsze dziecko zostaje przy rodzicach, żeby im pomagać i opiekować się nimi na starość. Gdy takim dzieckiem jest chłopak, żeby przysposobić go do takiej roli ubiera się go i traktuje jak dziewczynkę..

Styczeń to dobry miesiąc na ślub, temperatury niskie (ok. 30 st) i nie pada. Znów zostaliśmy zaproszeni na weselisko, tym razem naprawdę wielkie, na tysiąc osób. Niczym tak właściwie nie różniło się od tego z przed roku, za wyjątkiem skali. Odbyło się zresztą w tym samym domu weselnym, tylko w sali głównej, większej.


Dla nas został przygotowany polski stolik :) Pan Młody studiował w Polsce i mówi po polsku.

Tańce grupowe, parkiet ledwo pomieścił ten tłum bo prawie wszystkie panie tańczą, a i panów też sporo.


Parami też się tańczy



 Czas płynie, dzieci się nam starzeją, kolejne urodziny i przyjęcia...




Zasiedzieliśmy się już tu trochę, o czym świadczy fakt, że żegnamy znajomych. Nasza ulubiona amerykańska rodzinka niestety wyjeżdża, następne miejsce ich pobytu to Ghana, Afryka. Taki to tułaczy los większości ludzi,  których tu poznaliśmy, co parę lat zmieniają placówkę i to jest ten mniej wesoły aspekt życia ekspatów. Poznaje się kogoś, "polubia" i za jakiś czas trzeba się rozstać. Ale najpierw trzeba się dobrze pożegnać... :)





poniedziałek, 2 stycznia 2017

Szczęśliwego Nowego Roku!!!

Sylwestra spędziliśmy w Vientiane. Najpierw z dziewczynami zjedliśmy polską kolację - schabowy z ziemniaczkami i buraczkami, potem podjęliśmy rodzinę właściciela naszego domu, niespodziewanie wpadli z noworocznymi życzeniami i koszem kwiatów, jak miło,  wreszcie wyruszyliśmy na miasto.


Party time!



No i mixowaliśmy się w tym naszym Vientiane ;)
Zaliczyliśmy dwa koncerty, kiedy skończył się pierwszy podążyliśmy tropem naszej ulubionej wokalistki na drugi. Posłuchaliśmy, potańczyliśmy, aż moje stopy w szpilkach powiedziały - dość!






Szczęśliwego Nowego Roku Kochani!!!