piątek, 7 grudnia 2018

Babcia w Laosie IV

Na początku listopada przyleciała do nas w odwiedziny babcia Ela. Tym razem to ja poleciałam do Bangkoku po Mamę, a że miałyśmy sporo czasu pomiędzy lotami, pojechałyśmy w odwiedziny do Jima Thompsona (opisałam to miejsce na blogu w poście "Bangkok dzień II" z 10/2016).

Najpierw coś na ząb.
 

A potem zwiedzanie domu i ogrodu.








Wieczorem dotarłyśmy do Vientiane. Synek czekał na lotnisku :)

A potem wciągnęło nas życie codzienne.
Co drugi dzień rano chodziłyśmy na siłownie i basen w fitness klubie mieszczącym się na ostatnim piętrze hotelu Rashmi Plaza.






Potem obowiązkowo lunch w którymś z naszych ulubionych miejsc.






A wieczorem życie towarzyskie.




Weekendy były basenowe.



 W imieniny Elżbiety.



Jednego wieczora Misia zabrała Babcię na koncert współorganizowany przez szkołę na rzecz pomocy poszkodowanym w niedawnej katastrofie tamy na południu Laosu w prowincji Attapeu. Dzieciaki ubrane były w regionalne stroje różnych laotańskich grup etnicznych.




Aż nadszedł grudzień i  smutny dzień rozstania...



Ale zanim Babcia wyleci, możemy się jeszcze cofnąć wspomnieniami do weekendu nad jeziorem Nam Ngum... :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz