Po nie do końca udanych poprzednich odwiedzinach Stephan nalegał na powtórkę, więc na początku września znów udaliśmy się do pięknego Muang Fuang.
Po porannym smażeniu naleśników zarządziłam wycieczkę nad jezioro w celu jego eksploracji łodzią :)
Niebo było zachmurzone i zbierało się na deszcz, więc musiałam ich ciężko namawiać,
że nie jesteśmy z cukru...
No i zaczęło się. Byliśmy dopiero w połowie przejażdżki, więc ... trochę zmokliśmy :)
W tutejszych temperaturach deszcz nie stanowi problemu, pod koniec zatrzymaliśmy się na pływanie w rozkosznie ciepłej wodzie.
Mimi się suszy po powrocie :)
Weekend upłynął miło na gotowaniu i podziwianiu tych cudów natury na wyciągnięcie ręki.
Pola ryżowe pięknie zielone.
Wieczorny efekt wulkanu.
Ręcznie robiona flinta
Tym razem to był zdecydowanie udany weekend :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz