środa, 29 listopada 2017

Nasze Vientiane

Oto nasze Vientiane, miejsca gdzie lubimy chodzić na masaż, na basen, na spacer, na obiad, na kawę czy herbatę... Po prostu nasze miejsca w mieście :)

Manee Spa, moja ulubiona masażownia z pięknym, cichym ogrodem




Rosną tam dorodne okazy bambusa,


którego części są twarde i ostre jak igły. Brrrr....


Restauracja Le Patitoh z basenem, tu często spędzamy weekendowe dni.



 
Kwiat bananowca widziany od dołu wygląda tak.


Potem tak.


A potem już tak :) 



A to już centrum i świątynie na każdym rogu ulicy. Zwykle na terenie świątyń można parkować, co jest bardzo dogodne w coraz bardziej zatłoczonym centrum. Na teren świątyń prowadzą białe bramy.






Le Vendome, nasza ulubiona francuska restauracja, proste i bardzo smaczne jedzenie, oblegana bardzo w porze lunchu, jest tak zarośnięta, że budynku nie widać w ogóle.



Najbardziej lubimy siadać na werandzie.


Przed wejściem do sklepu - galerii Les Artisans Lao zawsze stoi ten zestaw mebli w stylu kolonialnym.


Lubię tu kupować drobiazgi zrobione z kokosa, drewna, laki.


Wejście do domu w centrum.


Day 2night, czyli restauracja pod wiszącymi bananami.


Z pyszną zieloną herbatą między innymi.


Nasza ulubiona kuchnia uliczna u Ms. Manivone, jej krewetki w sosie ze słodkiej bazylii są najlepsze.



Moja ulubiona uliczka w centrum, z hotelikami w stylu kolonialnym, cicha i spokojna.





Remonty i budowy trwają na prawie każdej ulicy.



Wężowate smoki są wszędzie,


bujna roślinność też.


Jedna z głównych ulic centrum, Rue Setthathilath, z wciąż głównie jednopiętrową zabudową.



A tu boczna uliczka, przy której właśnie otwarto pierwszy publicznie dostępny kort do squasha. Do tej pory Łukasz mógł grywać tylko w australijskiej ambasadzie na zaproszenie.




Kawiarenki...


Restauracja Khop Chai Deu, czyli po laotańsku "dziękuję bardzo" :)


Nam Phou czyli fontanna i otaczające ją restauracje są centralnym punktem wieczornych spotkań.Właśnie zakończył się remont tego miejsca, przemalowali je na jakiś taki cynober tak, że wygląda jak marokańska twierdza ;)


I zbudowali wieżę zegarową. W końcu mamy Clock Tower z prawdziwego zdarzenia, 555 ;)


Vientian, w porównaniu do innych azjatyckich stolic, jest miastem małym i spokojnym, takim wręcz sennym miasteczkiem, choć rozrasta się i rozbudowuje w dosyć szybkim tempie. Ale świetnie odzwierciedla charakter jego mieszkańców, oni tak leniwie i spokojnie podchodzą do życia jak leniwa i spokojna jest ich stolica.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz