W połowie grudnia przylecieli do nas ze świąteczną wizytą dziadkowie z Warszawy :)
Babcia odwiedziła nas po raz trzeci ale dziadek był w Azji pierwszy raz.
Zmiana czasu i klimatu nie sprawiła im większego problemu.
Zostaliśmy obsypani prezentami... Mina Misi odzwierciedla nasze odczucia ;)
Wieczorny spacer nad Mekongiem.
Dziadkom, jako zapalonym pływakom, nasza "zimowa" temperatura wody w basenie nie przeszkadzała ;) Tak więc mieli cały basen dla siebie.
Próba łowienia "na rękę".
Dziadkowie mogli podziwiać świąteczne występy Misi w przedszkolu.
I spróbować przysmaków na świątecznym pikniku.
Po imprezie urodzinowej u koleżanki.
Rodzinny obiadek.
Nadszedł czas na coroczną budowę chatki z piernika w Joma coffee.
Voila!
Plaża, dzika plaża... nad Mekongiem...
Pod Patuxay czyli Bramą Zwycięstwa
W światyni That Luang
W klatkach sprzedawane są malutkie ptaszki, można je kupić i uwolnić w świątyni na szczęście.
A potem nadszedł czas przedświątecznych przygotowań...
Dziewczyny pod wodzą Babci lepiły, kręciły, ugniatały i zdobiły :)
(Stroje na zdjęciach dla nas nietypowe, w międzyczasie nadeszło prawdziwe ochłodzenie i wszelkie dresy, bluzy i ocieplacze były w użyciu. Było kilkanaście stopni na zewnątrz i w domu).
Ja tradycyjnie zajęłam się rybką w galarecie.
Nie wszyscy się przemęczali... ;)
Pierniczki na choinkę gotowe.
Dziewczyny pod wodzą Babci lepiły, kręciły, ugniatały i zdobiły :)
(Stroje na zdjęciach dla nas nietypowe, w międzyczasie nadeszło prawdziwe ochłodzenie i wszelkie dresy, bluzy i ocieplacze były w użyciu. Było kilkanaście stopni na zewnątrz i w domu).
Ja tradycyjnie zajęłam się rybką w galarecie.
Nie wszyscy się przemęczali... ;)
Pierniczki na choinkę gotowe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz