sobota, 30 grudnia 2017

Święta, święta i pooolecieli

W Wigilijną niedzielę na ulicy w centrum miasta spotkaliśmy nieoczekiwanie karawanę słoni...
No tego jeszcze nie było :)

Wielkie łakomczuchy uwielbiają przekąskę z trzciny cukrowej.

 





Nasz klimatyczny kolonialny kościółek udekorowany świątecznie.

A że wyszło słonko i zrobiło się ciepło dziadkowie nabrali ochoty na wigilijny basenik.



W końcu świąteczny stół został nakryty...

i odbyło się poszukiwanie pierwszej gwiazdki :)

Barszczyk z uszkami Babci robił furorę na wigilijnej kolacji.


A potem już wyczekiwane przez Misię prezenty spod choinki.




 

Pyszny piernik i pierniczki.

W pierwszy dzień świąt dziadkowie obchodzą rocznicę ślubu.

My nie ;)

A tuż po świętach pewna panna skończyła 15 lat :) Z tej okazji znacząco skróciła włosy...;))


I odbyła się mała rodzinna uroczystość. Ola nie lubi hucznych obchodów swych urodzin.




Nasz mały tortożerca :)


Wycieczka do etnicznego parku kulturowego.



Mała Mi z dżungli i jej liana 


Tekwondo w praktyce na Tatuśku ;)



Jeszcze daje radę... ;)

Popołudniowa kawka z laotańskiej plantacji Sinuk.

Kulinarny spływ dopływem Mekongu, rzeką Nam Ngum.


Z poznaną dzień wcześniej sympatyczną rodzinką ze Szczecina.


Ostatnie dni dziadkowie wykorzystali na ładowanie akumulatorów słońcem i pływaniem.

A my razem z nimi :)

I poooolecieli... Do zobaczenia latem!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz