wtorek, 17 kwietnia 2018

Pi Mai Lao 2561 w Vang Vieng

Nowy laotański rok 2561 (według kalendarza księżycowego) przywitaliśmy w Vang Vieng.
Zgodnie z tradycją Laotańczycy polewają siebie i wszystko dookoła wodą na szczęście w nowym roku. Temperatury sprzyjają takim rozrywkom, bywa 40 stopni i więcej. Już po drodze obserwowaliśmy zabawy wodą, polewanie przejeżdżających aut i skuterów to norma.


W Vang Vieng impreza trwała na całego. Przebraliśmy się w kolorowe kwieciste koszulki, które prawie wszyscy Laotańczycy noszą podczas obchodów Pi Mai i włączyliśmy się do zabawy.





 Ulicami miasta przeszła noworoczna parada mnichów, mieszkańców z darami dla świątyni
a na platformie jechały piękne panie w narodowych strojach. Wszyscy pod parasolami, wbrew pozorom dla ochrony przed słońcem.




Misa dorosła już do tego typu zabaw (rok temu nie podobało jej się) i radośnie polewała wszystkich ze swego wodnego karabinku.


Po paru wodnych bitwach udaliśmy się nad rzekę, schłodzić się jak inni w jej wartkim nurcie i nasycić oczy pięknymi widokami wapiennych skał i gór za rzeką.






Zachody słońca w Vang Vieng są najpiękniejsze :)







Rano dziewczyny opanowały basen, Misia ćwiczyła skoki z wysokości.



Laotańczycy wolny czas spędzają nad wodą, przy jedzeniu, piciu i muzyce. Nie pozostało nam nic innego tylko się przyłączyć.





W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się na rekonesans nad Nam Ngum, największym laotańskim jeziorem 80 km od stolicy. Gdy wysiedliśmy z samochodu zaczęło wiać i po chwili przyszła mega burza, która zatrzymała nas na statku-restauracji dłużej niż zamierzaliśmy. Po burzy bajkowa tęcza upiększyła jeszcze krajobraz. Miejsce z pewnością warte odwiedzenia w któryś weekend.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz