czwartek, 30 maja 2019

Laotańska sauna parowa

Trafiłam niedawno pierwszy raz do laotańskiej sauny parowej.  Nie jakiegoś luksusowego przybytku typu SPA dla turystów, ale prawdziwej, ziołowej, parowej sauny dla lokalnych ludzi :)
Świetna sprawa.
Sauna mieści się w centrum, ukryta w wąskiej bocznej uliczce, ciężko tam trafić przez przypadek.





W środku budynku patio, gdzie odbywają się wszystkie rytuały. Sauny damska i męska są oddzielne, ale patio wspólne.


 Wybrałyśmy (byłam z 2 koleżankami) opcję z peelingiem i nawilżeniem. Masę do peelingu robiło się własnoręcznie z kawy, pasty tamaryndowej i jogurtu lub mleka. Za maseczkę nawilżającą robiła masa z jogurtu naturalnego i otrębów. Pycha :)




A gdy już wyrobiłyśmy ręcznie naszą masę, zaczęłyśmy body scrub całego ciała, siedząc na ławeczkach i popijają zieloną herbatę. Na sobie miałyśmy sukienko - narzutki, które dostałyśmy do przebrania. Potem wyglądałyśmy tak:


No a potem do sauny.


W środku gorąco i parno i ziołowo :)
Nie dało się zbyt długo wytrzymać, po wyjściu bierze się kubełek z chłodną wodą z baseniku - fontanny i polewa się całe ciało, spłukując wszystko, żeby potem znów móc się wysmarować peelingiem. I tak od nowa. Pasty wystarczyło mi na trzy tury, a potem nawilżanie jogurtem na dwa wejścia do sauny. I spłukiwanie. Na końcu prysznic. Cudna sprawa :)


Po wyjściu czułam  się jak nowo narodzona. A jak rozpuściłam włosy, okazało się, że mam naturalne loki, ziołowo - parowe :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz