niedziela, 22 grudnia 2019

Grudzień z Dziadkami

Jak ptaki na zimę do ciepłych krajów, przylecieli do nas Dziadkowie z Warszawy.



Przywieźli jak zwykle moc prezentów, Misia dostała między innymi swoja wymarzoną piżamę z Jednorożca ;) Mogła w niej spać od razu, jako że bardzo się ochłodziło i temperatury nocą w domu były iście zimowe...


Ostatnia pora deszczowa nie obfitowała w deszcze i koryto Mekongu w mieście jest tak płytkie i zarośnięte, że prawie sucha stopą można dojść do Tajlandii..;)
Pewnego dnia wybraliśmy się na wycieczkę na plażę. Zwykle wystarczy przejść ścieżką przez wysokie trawy i dochodzi się nad rzekę. Tym razem niewinna wyprawa przerodziła się w istną drogę przez mękę ;) Nie spodziewaliśmy się, że po drodze na plażę napotkamy takie przeszkody.

Najpierw trzeb przejść przez bardzo wysokie i ostre trawy, gdzie biedna Misia wciąż gubiła swoje crocs'y bo ścieżka szybko się skończyła...



Gdy wyszliśmy z traw natrafiliśmy na zawody we frisbee ;)

Ale my poszliśmy dalej w kierunku rzeki. Niespodziewanie natrafiliśmy na kolejną przeszkodę, zagajnik krzewów z bardzo ostrymi kolcami na pnączach. Był tak chwytliwe i ostre, że potem przez resztę dnia wyciągaliśmy sobie małe kolce z nieosłoniętych części ciała...




W końcu rzeka i złoty gorący piach.




W drodze powrotnej udało nam się ominąć krzewy ale traw już nie dało się przeskoczyć.



Po południu przy grillu dochodziliśmy do siebie :)

Martyna z Julią wpadły w odwiedziny. Nasza polska wetka niestety przeprowadziła się w tym roku do Sajgonu ale jak widać jesteśmy w kontakcie.



Grudzień jak zawsze obfituje w świąteczne party, gdzie gospodarze wymyślają różne sposoby na przywołanie zimowo-świątecznej atmosfery.







Śpiewanie kolęd przy ognisku, było naprawdę chłodno!


Na czas pobytu gości Łukasz wynajął mini busa, żeby wygodnie pomieścić naszą gromadkę ;) 
Jedziemy na wycieczkę do parku "żywych" dinozaurów.



Niestety dinozaury zostały zadaszone, zapewne w celu ochrony mechanizmów przed słońcem i deszczem, gdy byliśmy tu poprzednio nie było daszków i dinozaury prezentowały się w całej okazałości.







Świąteczny koncert w wykonaniu międzynarodowego chóru, między innymi została odśpiewana polska kolęda "Gdy Śliczna Panna" 


Misia w dzwonnicy




Było chłodno, przed kościołem serwowano gorącą czekoladę i ... grzańca! :)



Firmowy wyjazd integracyjny nad jezioro Nam Ngum. Żeby pomieścić wszystkich pracowników musieliśmy wynająć autobus.




Ekipa się nam powiększa z miesiąca na miesiąc :)


Nad jeziorem klasyka, rejs z obiadem i pływanie. 
Szmaragdowa woda jest bajecznie ciepła, mimo chłodu nie stygnie tak szybko jak w basenach :)

















Po paru dniach Łukasz zabrał rodziców na podobny rejs. 
Mnie niestety nie było i zdjęć brak, ale atrakcje i widoki były te same ;)



Kiedy indziej razem z przyjaciółmi zorganizowaliśmy grilla w urokliwym miejscu niedaleko od miasta, nad samą rzeką, tuż obok świątyni częściowo wykutej w skale.

  


















  
Uliczny targ i niespodzianka! Grudniowe truskawki :)



W sam raz na deser do niedzielnego obiadu :)


Tato jako zapalony gracz w squasha wziął udział w zawodach Laos Open i zajął 3 miejsce w swojej kategorii :)





Nie mogliśmy niestety poświęcić rodzicom tyle czasu ile planowaliśmy, ale mimo to radzili sobie dzielnie urządzając piesze wycieczki po mieście w czasie, gdy my byliśmy w pracy. Spotykaliśmy się codziennie w południe i jechaliśmy razem na lunch a potem my wracaliśmy do swoich obowiązków a rodzice do swoich zajęć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz