sobota, 19 września 2020

Niespodzianka w dżungli, czyli 8 urodziny Michaliny

W tym roku postanowiliśmy zrobić Misi niespodziankę urodzinową. Jako że dzień urodzin wypadał w czwartek, niczego się nie spodziewając obudziła się jak co dzień do szkoły i dowiedziała się, że zamiast tego jedziemy na mały trekking po dżungli ;)

Krótki przystanek po donaty na śniadanie i ruszamy w drogę.


Cel naszej wyprawy to nowo wybudowany ośrodek Nam Pien Yorlapa położony ok 120 km na północny wschód od Vientiane. 

Gdy dojeżdżamy na miejsce zaczynają się zbierać czarne chmury...


             

Po wybraniu interesującego nas programu zostaliśmy ubrani w uprząż i zapakowani do małego autka bez dachu aby dojechać na górę.

Wtedy zaczęło padać, a właściwie lać, tak że gdy po kilku minutach dojechaliśmy na miejsce byliśmy cali mokrzy...                                                




Strumień przepływał sobie górą przez drogę...

Deszcz jak szybko się pojawił tak szybko ustał a nam przynajmniej przez chwile nie było gorąco... ;)

 Pierwsza platforma, pełne napięcie podczas słuchania instrukcji zjazdu po rynnie ;) Misia lekko zestresowana...


Zabawa polega na zjechaniu zakręcającą co rusz rynną, w uprzęży, trzymając się zamocowanego nad głową pałąka. Niby nic strasznego ale na zakrętach mocno wyrzucało i sunąc już w dół myślałam tylko o tym jak biedna Misia to przeżyje. Oczywiście nie miała jechać sama tylko z instruktorem, który zresztą towarzyszył jej non stop podczas wszystkich atrakcji, ale mimo wszystko... 
Było z nami dwóch instruktorów, jeden jechał zawsze pierwszy i potem nas odbierał a ten z Misią zawsze ostatni bo najpierw nas wyprawiał a na końcu jechał z nią. 

Tak więc została sama na końcu a my nie wiedzieliśmy jak zareaguje, czy się nie wystraszy więc z niepokojem czekaliśmy na nią. Gdy w końcu nadjechali odetchnęliśmy z ulgą, uśmiech na twarzy mówił sam za siebie :)


Następnie czekał nas canopy walk czyli widokowy spacer po czubkach drzew, wąskimi kładkami rozpostartymi nad lasem.












Nasi przewodnicy okazali się być też fotografami, zabrali nam telefony i robili zdjęcia. Głównie Oli... ;)









W końcu słychać szum i widać cel naszej wędrówki, malowniczy wodospad.



                


Żeby dostać się bliżej wodospadu, na specjalnie przygotowaną platformę, trzeba przejść po linach.





Nasza dzielna ośmiolatka!





Po sesji fotograficznej i chwili na wytchnienie ruszamy dalej. Po drodze gasimy pragnienie wodą z wodospadu. Smakowała wybornie :)



W końcu nadchodzi czas na gwóźdź programu, ziplining, 10 zjazdów. 
Liny rozpostarte są pomiędzy dwoma wzgórzami nad doliną, którą spływa potok z wodospadu. Łukasz rusza pierwszy.

            

Mimi dzielnie fruwa ze swoim opiekunem :)





Pod nami tropikalny las poprzecinany tylko gdzieniegdzie wiszącymi kładkami. 









Nasz roześmiany duet ;)


Zbliżenie na linowy mostek. To zdecydowanie nie jest zabawa dla osób bojących się wysokości.




Czasem trzeba się trochę dociągnąć jeśli hamuje się za szybko. 


Miałam również jedno lądowanie dosyć gwałtowne, nie zdążyłam wyhamować i żebym nie wpadła na drzewo instruktor łapał mnie a Łukasz instruktora... ;)

                 



Było to piękne przeżycie ale też dosyć wyczerpujące. Potrzebowaliśmy się posilić i odpocząć przed powrotem do domu. Na szczęście na miejscu jest sympatyczna restauracja z basenem idealnie się do tego nadająca.

Padnięta jubilatka regeneruje siły.











A to jeszcze nie był koniec atrakcji. W domu czekało małe przyjęcie z torcikiem i owocowymi bąbelkami.




Przyłączyła się do nas koleżanka Oli, Eliza. Zmęczenie minęło i dziewczyny dały się ponieść muzyce...


A mój zegarek poinformował mnie o pobitym dziś rekordzie życiowym ;O


Misia dała koncert z towarzyszeniem chórku... 



aż w końcu stwierdziła, że urodziny były fajne ale teraz to ona musi po nich odpocząć ;))


Ale to jeszcze nie był koniec, nazajutrz był piątek a w piątki obchodzi się urodziny w szkole. Po lunchu odebrałyśmy z Olą drugi tort i pojechałyśmy do szkoły.


Misia ze swoją klasą

 
Wychowawczyni, teacher  Therita Erasmus z RPA


Po chwili z tortu został mały kawałek...;)


Sto lat nasza księżniczko Michalino!!!






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz