W końcu Stephan wykończył dom w Muang Fuang i pojechaliśmy w odwiedziny na weekend.
Dom został nazwany Pavilion Pha Leuang od nazwy góry, u stóp której stoi, umiejscowiony na zalesionym wzgórzu wśród pól ryżowych. Bajkowe miejsce.
Pan domu nauczył się skręcać ręczniki dla gości w łabędzie i słoniki :)
Nadszedł wieczór i rozpoczął się zachód słońca.
Stephan powiedział, że tak spektakularnych kolorów jeszcze tu nie widział :)
Okazało się, że nikt nie pomyślał o korkociągu...
Lecz cóż to, maczeta poszła w ruch i po chwili butelki wina stały otworem :)
Okazało się, że Vientiane jest zalane i mamy powódź w domu Stefana i w firmie.
Trzeba było zrezygnować z weekendu i wracać.
Ale przedtem poszliśmy na inspekcję terenu poniżej domu,
gdzie ma powstać parę domków dla gości i mała kafejka.
W drodze powrotnej zahaczyliśmy o sztuczne jezioro z tamą na rzece Nam Lik.
Leży tam maleńka osada rybacka, z cudnym autentycznym klimatem jak sprzed lat.
Tymczasem w Vientiane woda opadła i tak naprawdę nikt nie wie dlaczego doszło do zalania.
Był bardzo mocny deszcz i prawdopodobnie kanały odpływowe nie były czyszczone przez dłuższy czas więc nie były w stanie odprowadzać wody.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz