W drugi dzień świąt, różowym świtem ruszyliśmy pociągiem do Luang Prabang.
Czarne kapturki ;)
W hotelu wypożyczyliśmy elektryczne retro autko na 6 osób, w sam raz do zwiedzania miasta.
Spacer nad Mekongiem po sezonowym bambusowym moście,
który co roku jest odbudowywany po porze deszczowej.
Gwiazda betlejemska w naturze
Zwiedzamy Wat Xieng Thong, najstarszą królewską świątynię z XVI, w wpisaną na listę Unesco.
12-to metrowy wóz pogrzebowy, w którym przewożono prochy królów Laosu znajduje się w osobnym budynku na terenie świątyni.
Nowy hotel w LP, My Ban Lao, z basenem a la kanał w Wenecji.
Szkoda, że było tak zimno.
Małe zakupy.
Następnego dnia elektrycznymi maluszkami wybraliśmy się nad wodospady Kuang Si.
Tego dnia nasza Oleńka obchodziła 20 urodziny 💝
Czas na urodzinowy obiad w naszej ulubionej restauracji Manda de Laos.
Następnego dnia po śniadaniu i podziwianiu żółwi w hotelowej sadzawce zmieniamy scenerię na bardziej wiejską, ruszamy pod miasto do pensjonatu naszej znajomej.
Monica w swoim Jumbo Guesthouse wydaje słynne środowe obiady na tarasie, o zachodzie słońca, pod nazwą "La Mama", z uprzednią rezerwacją miejsc.
Tym razem serwowana była zupa cebulowa, makaron zapiekany i pieczona szynka.
Na deser tiramisu z marakują. Nasza szlachetna wódka Belvedere jest dostępna w Laosie i gdy częstowaliśmy nią innych gości byli zachwyceni jej delikatnym smakiem.
Zbieranina gości ze świata spotyka się przy stole u Moniki.
Widokowe śniadania.
Rejsik po Mekongu
Tego dnia, na prośbę gospodyni nasza La Mama zrobiła pierogi ruskie. Nie mogliśmy się doczekać kolacji, na szczęście już w mniejszym gronie. Wszystkie miejsca zarezerwowane!