Ania z Olkiem przyjechali do nas na szybkie odwiedzinki.
Na pierwszy ogień zwiedzania poszło Vientiane.
Potem krótki wypad do Vang Vieng, gdzie okazało się, że malownicze góry zniknęły w oparach absurdu... czyli sezonowego wypalania. Pierwszy raz od naszego przyjazdu do Laosu widzieliśmy takie zadymienie, tzn. prawie nic nie widzieliśmy...
Masaż po laotańsku
Na deser zostawiliśmy Luang Prabang, gdzie zatrzymaliśmy się w uroczym hoteliku.
Wycieczka nad wodospady Kuang Si
Pożegnalna kolacja i w drogę, do Tajlandii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz