czwartek, 15 września 2016

Isaan czyli północny wschód

Isaan - tak nazywa się północno - wschodni, największy region Tajlandii, graniczący z Laosem i Kambodżą. Większość mieszkańców posługuje się tu językiem laotańskim i dla podkreślenia swej odrębności od reszty Tajlandii nazywają się Thai Isan albo Lao Isan.

Tak więc wybierając się na krótki weekendowy wypad za granicę czuliśmy się tam jak u siebie w domu ;)
Isaan nie należy do turystycznych regionów Tajlandii, większość turystów wybierając się na północ odwiedza słynny Złoty Trójkąt czyli malowniczy obszar słynący z produkcji opium na styku granic trzech państw - Laosu, Tajlandii i Birmy, czy też Chiang Mai ze starymi świątyniami i górskimi plemionami w okolicy.

Jednak chętni znajdą tu sporo atrakcji, zarówno zabytków w postaci khmerskich świątyń podobnych do tych najsłynniejszych Angkor w Kambodży, 25 parków narodowych pełnych słoni, tygrysów, małp,  ptaków i pięknych formacji skalnych jak i parków historycznych.

My wybraliśmy się do Udon Thani, miasta 60 km od granicy, niestety głównie na zakupy a nie na zwiedzanie tego pięknego regionu. Nasza kuchnia wymagała lekkiego doposażenia a w Laosie wybór marny. Poza tym Tajlandia w wielu przypadkach jest dużo tańsza niż Laos i Laotańczycy nagminnie jeżdżą na zakupy za granicę.



Po zakwaterowaniu się w Brązowym Domu wyruszyliśmy do centrum handlowego. Trafiliśmy tam na wystawę akwarystyczną z rybami cudnej urody, nigdy wcześniej takich okazów nie widziałam.












Następnego dnia, po porannych szaleństwach w basenie zdecydowaliśmy się pojechać na wycieczkę nad jezioro Nong Han.
Jezioro to znane jest też pod nazwą Jezioro Czerwonych Lotosów, ponieważ, jak łatwo zgadnąć, rośliny te porastają je dosyć obficie. Niestety kwitną najbardziej w okresie zimowym od grudnia do lutego, a na dodatek otwierają swe piękne kwiaty o poranku i zamykają około południa, byliśmy więc w złym czasie jeśli chodzi zarówno o porę roku jak i dnia.







Ale mimo to było warto. Jezioro jest spore i przejażdżka łodzią po nim to czysta przyjemność. Zamieszkuje na nim mnóstwo gatunków ptaków, min. czaple, bociany, kaczki. Mieszkają one na pływających wysepkach i kępach roślin, którymi pokryty jest zbiornik. Momentami mieliśmy wrażenie, że łódź zaraz zaryje w ląd w pełnym biegu a okazywało się, że rośliny rozchylają się i przepływaliśmy nad nimi.



Sam lotos to bardzo ciekawa roślina, jego inna nazwa to bób wodny i ma pyszne nasiona w formie orzeszków przypominających w smaku mieszankę bobu ze słonecznikiem. Nasz sternik zerwał nam parę główek i pokazał jak się je je.




Okrągłe, sztywne liście pokryte jakby woskiem nigdy się nie moczą, woda zachowuje się na nich jak rtęć.






Kwiatów, niestety głównie zamkniętych, było sporo i dało nam to wyobrażenie jak obłędnie musi wyglądać to miejsce kiedy kwitną intensywnie i są otwarte. Na pewno trzeba tu wrócić w zimie :)






2 komentarze: