Phuket jest miejscem wzbudzającym duże kontrowersje, ma zarówno swych wielbicieli jak i zagorzałych krytyków, mnie tym razem zwabiła tutaj stolica wyspy, miasto Phuket, z ciekawą historią i architekturą. Przez wieki osiedlali się tutaj prócz Tajów Chińczycy, Malajowie, Hindusi i wreszcie Europejczycy, handlujący wydobywaną tutaj cyną. W starym centrum miasta zachowało się wiele budynków w stylu zwanym chińsko - portugalskim i kolonialnym.
Jak na prawdziwe backpackerki przystało, z przystani do miasta nie wzięłyśmy taksówki, tylko stary, rozklekotany autobus, który właśnie przyjechał. Przy okazji dowiedziałyśmy się, że taksówkarze z Phuket to najwięksi łgarze na świecie, w żywe oczy przekonywali nas, że będziemy jechać tym autobusem 2-3 godziny, że lepiej jechać z nimi, za drobne 700 BTH. Wybrałyśmy autobusik za 40 BTH i po 45 minutach byłyśmy w centrum miasta Phuket.
Na nocleg znalazłam istną perełkę, tak naprawdę dla niej chciałam tu przyjechać. The Memory at On On Hotel, 88 letni, najstarszy hotel w mieście. W 1929 roku hotel nazywał się po prostu On On, co po chińsku miało znaczyć "szczęście dla wszystkich gości". Po generalnym remoncie w 2012 zyskał nowe życie i nową nazwę. Urządzony w starym stylu, nawiązującym do historii miasta, był jakby sam w sobie małym miasteczkiem z otwartym patio z fontanną, schodkami, daszkami i różnymi zakamarkami.
Jak na prawdziwe backpackerki przystało, z przystani do miasta nie wzięłyśmy taksówki, tylko stary, rozklekotany autobus, który właśnie przyjechał. Przy okazji dowiedziałyśmy się, że taksówkarze z Phuket to najwięksi łgarze na świecie, w żywe oczy przekonywali nas, że będziemy jechać tym autobusem 2-3 godziny, że lepiej jechać z nimi, za drobne 700 BTH. Wybrałyśmy autobusik za 40 BTH i po 45 minutach byłyśmy w centrum miasta Phuket.
Na nocleg znalazłam istną perełkę, tak naprawdę dla niej chciałam tu przyjechać. The Memory at On On Hotel, 88 letni, najstarszy hotel w mieście. W 1929 roku hotel nazywał się po prostu On On, co po chińsku miało znaczyć "szczęście dla wszystkich gości". Po generalnym remoncie w 2012 zyskał nowe życie i nową nazwę. Urządzony w starym stylu, nawiązującym do historii miasta, był jakby sam w sobie małym miasteczkiem z otwartym patio z fontanną, schodkami, daszkami i różnymi zakamarkami.
i pokój herbaciany z wygodnymi leżankami i stoliczkami.
Wieczorem, po spacerze po okolicznych uliczkach uczciłyśmy naszą eskapadę po wyspach wykwintną kolacją.
Pożegnalna kolacja...
i miejscowe śniadanie
Jak leje monsunowy deszcz zawsze można wziąć tuk-tuka
Następnego dnia pożegnania nadszedł czas, ja miałam samolot a Dominika prom na wyspy Phi Phi. Ale nie żegnamy się na długo, już za kilka dni ciotka idzie w moje ślady i przylatuje w odwiedzinki do rodzinki w Laosie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz