czwartek, 29 września 2016

Backpackerem być! Część II - Phuket town

Nadszedł czas wyjazdu z uroczej Koh Yao Noi, pożegnałyśmy się z naszą ulubioną plażą i wczesnym popołudniem wskoczyłyśmy na łódź płynącą na Phuket, największą tajską wyspę, królową turystyki w tym regionie.



Phuket jest miejscem wzbudzającym duże kontrowersje, ma zarówno swych wielbicieli jak i zagorzałych krytyków, mnie tym razem zwabiła tutaj stolica wyspy, miasto Phuket, z ciekawą historią i architekturą. Przez wieki osiedlali się tutaj prócz Tajów Chińczycy, Malajowie, Hindusi i wreszcie Europejczycy, handlujący wydobywaną tutaj cyną. W starym centrum miasta zachowało się wiele budynków w stylu zwanym chińsko - portugalskim i kolonialnym.

Jak na prawdziwe backpackerki przystało, z przystani do miasta nie wzięłyśmy taksówki, tylko stary, rozklekotany autobus, który właśnie przyjechał. Przy okazji dowiedziałyśmy się, że taksówkarze z Phuket to najwięksi łgarze na świecie, w żywe oczy przekonywali nas, że będziemy jechać tym autobusem 2-3 godziny, że lepiej jechać z nimi, za drobne 700 BTH. Wybrałyśmy autobusik za 40 BTH i po 45 minutach byłyśmy w centrum miasta Phuket.




Na nocleg znalazłam istną perełkę, tak naprawdę dla niej chciałam tu przyjechać. The Memory at On On Hotel, 88 letni, najstarszy hotel w mieście. W 1929 roku hotel nazywał się po prostu On On, co po chińsku miało znaczyć "szczęście dla wszystkich gości". Po generalnym remoncie w 2012 zyskał nowe życie i nową nazwę. Urządzony w starym stylu, nawiązującym do historii miasta, był jakby sam w sobie małym miasteczkiem z otwartym patio z fontanną, schodkami, daszkami i różnymi zakamarkami.









Przed sypialnią miałyśmy pokój dzienny z pięknym stolikiem zrobionym ze starego bębna...

i pokój herbaciany z wygodnymi leżankami i stoliczkami.



Wieczorem, po spacerze po okolicznych uliczkach uczciłyśmy naszą eskapadę po wyspach wykwintną kolacją.








Pożegnalna kolacja...

i miejscowe śniadanie

Jak leje monsunowy deszcz zawsze można wziąć tuk-tuka


Następnego dnia pożegnania nadszedł czas, ja miałam samolot a Dominika prom na wyspy Phi Phi. Ale nie żegnamy się na długo, już za kilka dni ciotka idzie w moje ślady i przylatuje w odwiedzinki do rodzinki w Laosie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz