W sylwestrowy poranek ruszyliśmy z Koh Chang w drogę powrotną na zachód.
Adam, nasz kierowca z Bangkoku, przyjechał po nas do portu i zawiózł do Pattaya.
Nasz hotel nie bez powodu znajdował się obok największej chyba atrakcji miasta dla najmłodszych - Muzeum Misia... Uszatka (czy jak tam należy przetłumaczyć Teddy Bear Museum...;))
Główna plaża miejska, jak to zwykle bywa nie należy do najpiękniejszych, ale trochę poza centrum można znaleźć ładniejsze.
Ola mogła w końcu zrealizować swój główny cel wycieczki - zakupy. Zaczęła w jednym centrum handlowym...
zakończyła po zmierzchu w innym.
Misia i ja nad zakupy przedkładałyśmy basen na dachu z pięknym widokiem na zatokę. I na zachód słońca...
Gdy zakupowicze w końcu wrócili mogliśmy pójść na spacer po nadmorskim bulwarze i na Sylwestrową kolację.
Plaża tętniła życiem.
W Tajlandii w Sylwestra i Nowy Rok puszcza się w powietrze lampiony na szczęście.
Nowy Rok mieliśmy witać na widokowym tarasie na hotelowym dachu. Misia postanowiła dotrwać do północy i twardo się tego postanowienia trzymała. Otaczała nas muzyka, nie dało się nie tańczyć :)
Aż w końcu nadeszła 12, wystrzeliły korki z butelek i sztuczne ognie nad zatoką.
Happy New Year!!!
Nowy Rok najlepiej zacząć od pysznego śniadania. Tak też zrobiliśmy :)
Potem nadszedł czas na Muzeum Misia. Ola dzielnie podjęła się roli opiekunki i przewodniczki siostry i o dziwo bardzo się jej spodobało zwiedzanie :)
Nowi rodzice..?
Jest się do czego przytulić :)
To się nazywa muzeum z widokiem.
Okazało się, że muzeum jest olbrzymie, podzielone tematycznie na różne epoki, krainy, zgodnie z zasadą - uczyć bawiąc, obie dziewczyny były zadowolone :)
My mogliśmy się w tym czasie zrelaksować po Sylwestrowej nocy... :)
Pattaya spodobała nam się bardzo. Nadmorskie miasta mają coś w sobie, tętnią życiem, są pełne pozytywnych wibracji. Tak jest i tutaj, spacer promenadą wzdłuż plaży, na której toczy się życie codzienne mieszkańców i przyjezdnych, szeroka perspektywa zatoki i te bajeczne zachody słońca... To się podoba i po to wpadłabym tu jeszcze raz bardzo chętnie :)
I jak się okazało, jeśli się nie szuka pewnych specyficznych klimatów, to się ich nie odczuwa. Wystarczy nie zapuszczać się w ściśle określone rejony miasta.
Misia i Łukasz postanowili wskoczyć do morza. Ale to nie to samo co na wyspach...
A potem na górę na cowieczorny spektakl...
I jak tu się nie zachwycać..?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz