O 8.30 podjechał transport i wyruszyliśmy znów do przystani Bang Bao, skąd odpływają wszystkie wycieczkowe łodzie kierujące się na południe. Po drodze minęliśmy obozowisko słoni.
Bang Bao prezentowało się inaczej w świetle słońca. Kierując się na sam koniec gdzie cumują łodzie, można było ze szczegółami pooglądać to niezwykłe miejsce.
Nasza niebieska dwupokładowa łódź.
Misia jak zwykle szybko zawierała nowe znajomości.
Na czas wypłynięcia z portu poproszono o założenie kamizelek.
W drogę. Ahoj przygodo!
Pierwsze miejsce do snorkelingu. Jak widać znów ludzie w kapokach w wodzie. Może oni po prostu nie umieją pływać?
Dłuższy przystanek na wodne zabawy i plażing.
Łukasz ku zgrozie większości skakał z górnego pokładu na główkę...
A Mimi zjeżdżała po zjeżdżalni, która została spuszczona z łodzi i jak trampolina wybijała delikwentów do góry! I też skakała, ale z dolnego pokładu co i tak było nie lada dokonaniem :)
To miejsce z cudną rafą pełną falujących ukwiałów, jeżowców z pomarańczowo szafirowym oczkiem i kolorowych ryb, czasem całkiem sporych, jak papugoryby, które swymi szczękami jak dziób papugi obgryzały rafę. Jedna z piękniejszych raf, które widziałam :)
Koh Wai, największa z wysepek, które odwiedziliśmy tego dnia.
Syreny istnieją!
Skakać, nie skakać....
Skakać, nie skakać....
Skakać!
Pełen relax w drodze powrotnej.
Podczas rejsu serwowano lunch i owoce.
O 17 byliśmy z powrotem w porcie.
Ostatni wyskok na plażę. Żegnamy tą piękną wyspę. Jutro wracamy na ląd.
Bye Bye Koh Chang!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz