sobota, 31 sierpnia 2019

Nusa Lembongan i Ceningan

Na ostatnie dwa dni postanowiłam zmienić klimat, w końcu byłam w Indonezji, największym wyspiarskim kraju na świecie z ponad 13.000 wysp! Popłynęłam więc na leżącą na wschód od Bali wysepkę Lembongan. 

Miasteczko Sanur na południowo - wschodnim wybrzeżu Bali, mimo że jest portem, nie dysponuje nawet pomostem, do łodzi wsiada się prosto z plaży a tragarze tradycyjnie przenoszą bagaże na ramionach i na głowie.




Z uwagi na chorobę morska nie lubię podróżować wewnątrz łodzi więc po krótkich negocjacjach z załogą zostałam zaproszona na górny pokład ;)


W środku jest tak...

Ja wole tak!

A oto Lembongan, wyspa z krystaliczną wodą i falami rozbijającymi się o klifowe wybrzeże.




W "porcie", czyli na plaży, czekał na mnie transport, zamówiony telefonicznie przez agenta, u którego kupiłam bilety na łódź. Hotel też mi polecili, wzięłam w ciemno, więc wąskimi uliczkami zostałam przewieziona od razu na miejsce.



Okazało się, że hotel wart był polecenia, stał na cudnej białej plaży, urządzony w lekkim, morskim klimacie.


Na plaży ciągnął się zagajnik kokosowy z mnóstwem różnych zakątków.














Białe plaże ciągnęły się długo, Mimi miałaby tu co zbierać ;)




Wieczorem plaża zmieniła klimat, przyjechał zespół, rozłożyli sprzęt na piachu i zaczął się koncert, wokalista miał taki głos i śpiewał takie przeboje, że porwał nas do tańca...


Na następny dzień po śniadaniu zaplanowałam zwiedzanie wyspy, a że dostałam propozycję wycieczki od jednego z pracowników hotelu (który poza pracą zajmował się tourami dla turystów) więc sprawa była załatwiona. Objazd wyspy odbył się oczywiście na skuterze.


Flaga Indonezji jest odwrotnością naszej polskiej flagi, więc można się poczuć prawie jak w domu ;)


Szkolne mundurki w narodowych barwach.


Panowie tradycyjnie w sarongach (to wiadomo a la spódnica) i  udangach (nakrycia głowy, opaski z wystawionym rogiem, a dosłownie znaczy to krewetka).


Wyspa Lembongan jest połączona mostem z malutką wysepką Ceningan, gdzie krajobrazy zwalają z nóg...


Odpływ na jednej z plaż Ceningan.


Mój przewodnik Tom, wąskimi ścieżkami zawiózł mnie w bajeczne i co ciekawe bezludne miejsca, gdzie mogłam kontemplować te cuda natury.








Natura - piękna i niebezpieczna.
Kiedy tak siedziałam na urwisku a kropelki wody z fal rozbijających się poniżej o skały, kilkanaście metrów od moich stóp, dolatywały aż do mnie, czułam moc tego żywiołu.
Niesamowicie piękne miejsce.


Tom niespodziewanie okazał się być urodzonym fotografem ;)



Przystanek na Dream Beach na Lembongan




A potem znów wąskimi uliczkami do hotelu i do portu.


W oczekiwaniu na załadowanie łodzi, pożegnalne indonezyjskie piwko Bintang.



I ruszam na Bali, złapać wieczorny samolot do KL.








Bye bye Indonesia, see you next time!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz