Marina Bay to nowoczesna dzielnica biznesowa Singapuru, wypełniona drapaczami chmur stojącymi nad zatoką.
Po jednej stronie zatoki zbudowany jest drewniany podest z leżakami, w sam raz do podziwiania widoków o zachodzie słońca. Świetny melanż nowoczesności z nadmorską tradycją.
I ja zasiadłam do podziwiania wieczornego spektaklu, a gdy zgłodniałam zaserwowałam sobie hamburgera z widokiem. Żeby było ciekawiej, hamburger był bezmięsny ale smakował jak pyszny normalny burger wołowy :)
Kolejnego dnia moja droga zawiodła mnie na Orchard Road, najbardziej handlową ulicę Singapuru. Po drodze podziwiałam kolejne oblicza tego zielonego miasta.
Galeria handlowa przy galerii handlowej, można dostać zawrotów głowy...
Popołudniu znów trafiłam do Marina Bay, tym razem poszłam na drugą stronę zatoki.
Muzeum Sztuki i Nauki w tle.
Słynny Marina Bay Sands, luksusowy hotel w kształcie łodzi na podporach góruje nad zatoką.
A po zmroku...
Wieczorem zaczyna się spektakl świateł.
Kolejna odsłona zatoki, tym razem od strony wielkiego luksusowego centrum handlowego The Shoppes tuż pod hotelem Marina Bay Sands.
Przed wejściem olbrzymi wir z wodą wpadającą do środka.
A w środku kanał z łodziami.
Dobry pomysł, zamiast ganiać pomiędzy sklepami można pływać ;)
Słynne ArtScience Museum w kształcie kwiatu lotosu.
Pod muzeum jeziorko z kwitnącymi lotosami.
Niesamowita instalacja - wieloryb z plastikowych śmieci wyrzuconych przez morze.
Oby dała do myślenia tym, którzy o tym nie myślą.
Hotel natomiast od dołu przypomina mi rekina, który pływał kiedyś nade mną podczas nurkowania w Morzu Czerwonym ;)
Ty Kasiu wypatrzyłaś polską ambasadę a ja logo mojego szanownego pracodawcy (UBS) na jednym z wieżowców :)
OdpowiedzUsuńZałatwiaj jakąś delegację!
Usuń