poniedziałek, 2 sierpnia 2021

Na północ, cz. 2 - urodzinowa

Na kolejne dwie noce wybraliśmy miejsce z najpiękniejszym chyba widokiem w Luang Prabang, a może i w całym Laosie. Hotel Belmond La Residence Phou Vao wygląda jak położony w środku dżungli, a leży prawie w centrum miasta, tyle że na wzgórzu i na sporym obszarze. Główny basen ulokowany jest tak, że można godzinami patrzeć na otaczające miasto góry porośnięte soczystą zielenią. Jeśli dodać do tego fakt, że byliśmy tu jedynymi gośćmi, to mogliśmy się poczuć jak zagubieni w dżungli, sami w oceanie zieleni i bujnej przyrody.

Rytuał powitalny - uderzenie trzy razy w gong na znak przybycia , poczęstunek, liścik...

 



W końcu można zasiąść z drinkiem i podziwiać :))



Hotel jest rozległy, położony w bujnym ogrodzie, pełen zakamarków, przejść, sadzawek, altanek itp.







Gdy w pewnym momencie przyszła monsunowa ulewa, skryliśmy się na tarasie pokoju, gdzie jedząc lunch podziwialiśmy ten spektakl.




Na szczycie przeciwległego wzgórza Phu Si widać złotą stupę (weszliśmy tam o świcie gdy byliśmy tu poprzednim razem).


Można było tam nic nie robić, tylko się gapić. Co też czyniliśmy ;)






Wieczorem wyskoczyliśmy na miasto, obowiązkowy spacerek po Night Market.  Miasto jest dosyć puste ale trzyma się dzielnie, większość hoteli działa, sporo restauracji i sklepów również. 


Następnego dnia były moje urodziny. Półwiecze :O 
Ale co tam, w otoczeniu ukochanych najbliższych i w tak cudnych okolicznościach przyrody i nie tylko, to był cudowny dzień :)



Widokowe śniadania






Dla urozmaicenia zeszliśmy na dół, gdzie znajduje się m.in. spa i drugi, mniejszy basen.









Misia polubiła grę w szachy i grywali sobie z Łukaszem ręcznie rzeźbionym hotelowym setem.



Wieczorem zostałam zaproszona na kolację, ale najpierw odbyła się urodzinowa sesja zdjęciowa :)












A w prezencie od hotelu dostałam tort :)



Słodkich snów...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz