W ostatnią sobotę zorganizowaliśmy przyjęcie z okazji trzecich urodzin Misi. A dwa dni wcześniej, dokładnie 17-tego, w dzień jej urodzin, przypadało jakieś buddyjskie święto i z tej okazji całe ulice zastawione były straganami z kwiatami, balonami i ...misiami. Wszyscy chodzili z maskotkami pod pachą, im większą tym lepiej. Ola skorzystała z okazji i wybrała dla Misi misia w prezencie.
Sobotnie party odbyło się w ogrodzie przy basenie, jako że było to pool party.
Przybyło kilkunastu gości, głównie dzieci ze szkół dziewczynek i nasi sąsiedzi. Sobota była słoneczna i upalna, w sam raz na taką imprezę. Dzieciaki kąpały się a dorośli chłodzili się napojami bąbelkowymi w cieniu baldachimu.
Był oczywiście tort czekoladowy, bo Mimi to nasz mały czekoladożerca. Zostało odśpiewane "Happy birthday" po czym zaprezentowaliśmy nasze "Sto lat", Misia była dosyć zawstydzona tymi hucznymi śpiewami, ale chyba dobrze się bawiła, my zresztą też, przyjęcie zakończyło się po zmierzchu.
Ola prezentowała koleżankom stylowe pływanie i skoki na główkę wzbudzając ich wielki podziw, bo w Azji pływać to mało kto potrafi... Dwie Koreanki i Chinka, jej koleżanki ze szkoły pławiły się w strojach przypominających bardziej sukienki niż stroje do pływania ;) Ola żeby się dopasować założyła szorty i bluzkę na kostium.
Okazuje się, ze w Azji dzieci raczej nie pływają w bikini, są tu znacznie bardziej konserwatywni jeśli chodzi o odkrywanie ciała. No i to strrraszne słonce, które przyciemnia skórę... ;) Tu oczywiście szczyt piękna to porcelanowa, biała karnacja, ludzie opaleni są dla nich brzydcy i biedni, bo muszą ciężko pracować w słońcu.
Ale z nas brzydule!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz