Dwie ostatnie niedziele spędziliśmy na wycieczkach za miasto. W necie natknęłam się na info o pewnym miejscu niedaleko od stolicy, zwanym Nam Ngeum Beach, czyli po prostu plaża nad rzeką Ngeum, gdzie można przyjechać zrelaksować się nad rzeką, coś zjeść, popływać w tym dopływie Mekongu i mile spędzić czas.
No więc wyruszyliśmy tam tydzień temu po raz pierwszy, jednak nie doczytaliśmy do końca opisu dojazdu w to konkretne miejsce i w efekcie znaleźliśmy inne, też fajne ;)Była to restauracja nad tą właśnie rzeką, gdzie zamawia się posiłek, przechodzi na płaskodenną zadaszoną łódź ze stołem i pufami do siedzenia, jedzenie jest tam serwowane po czym przychodzi sternik i odpływa się na godzinną "przepływkę" po rzece. Bardzo nam się spodobała ta koncepcja, a że właśnie nadchodziła pora lunchu skorzystaliśmy z pływającej restauracji z wielką chęcią i apetytem :)
Pływające chatki większe i mniejsze stoją zacumowane i czekają na klientów. My dostaliśmy taką małą, rodzinną.
W ostatnią niedzielę podjęliśmy próbę znalezienia plaży po raz drugi. I tym razem nie do końca się udało, byliśmy tuż tuż ale w samo miejsce nie dotarliśmy ;)
Dojechaliśmy do klasztoru nad rzeką, 200 metrów od którego ma się znajdować ten ośrodek ale nie dojechaliśmy tam. Wjechaliśmy na teren klasztoru, zgodnie ze wskazówkami dojazdu, ja z Olą wyszłyśmy na rekonesans, akurat zaczął padać dosyć mocny deszcz. Na dziedzińcu klasztoru zobaczyłyśmy dwie małpy w klatkach, była to parka makaków. Oczywiście Ola natychmiast podeszła do klatki, samiec wyciągnął do niej łapkę, a gdy nic do niej nie dostał pacnął Olcię prosto w nos.. Wyglądało to bardzo komicznie ale też niebezpiecznie, na szczęście miał krótkie paznokcie i nic się nie stało. Po chwili jak zajęłyśmy się oglądaniem samiczki, ten skubaniec zszedł piętro niżej i złapał od dołu za ręcznik, którym Ola owinęła się z powodu deszczu i jak nie zacznie ciągnąć go do klatki... Więc my łapiemy ręcznik z drugiej strony i mamy istne przeciąganie liny... Silny był ale wygrałyśmy ;)) Grupka mnichów i dzieciaków siedząca nieopodal miała z nas niezłą rozrywkę...
Gdy rozejrzeliśmy się po otoczeniu odkryliśmy piękną, długą w nieskończoność łódź na Boat Racing Festival, tutejsze duże święto, ale to przed nami, w październiku, więc teraz nie o tym.
Dzieciaki kąpały się w rzece pod samym klasztorem, skacząc z łodzi, chyba takiej ćwiczebnej przed zawodami, na 33 wioślarzy, robiąc efektowne salta w tył.
A my zgłodnieliśmy i znów pojechaliśmy na pływające knajpki, tym razem po drugiej stronie rzeki, relaksować się jedząc w pozycji półleżącej i podziwiając piękne widoki.
Może następnym razem się uda odnaleźć naszą plażę...;)
fajne
OdpowiedzUsuńKasiu ale ciekawie piszesz bb,zazdościmy szczerze Wam tych gorących klimatów,jedzenia ,zapachów,masaży hm….…))
OdpowiedzUsuńNapisz mi proszę swój mali i odezwę się na priva.Pozdrawiamy Was bbbserdecznie buuziaczki Ewa i Tomek
Dzięki Ewcia :) Klimaty są fajne ale czasem tak gorące, że ja z nostalgią myślę o złotej polskiej jesieni, która mnie ominie... Tak to jest...:)
UsuńMój mail kasia.kadziolka1@gmail.com
Pozdrawiam!