czwartek, 3 września 2015

Witaj szkoło!

A oto nasze dwie dzielne uczennice w strojach służbowych :)



Ola rozpoczęła rok szkolny tak jak u nas, pierwszego września o 8.00.  Codziennie ma zajęcia do 16 z 50 min. przerwą na lunch. Lekcja trwa 60 min, przerwa 15.
Była trochę zestresowana idąc do szkoły pierwszego dnia, ale teraz ma już parę koleżanek i okazuje się, że nie taki diabeł straszny.


Jest to międzynarodowa szkoła, jedna z kilku w Vientiane, cieszy się dobrą opinią, realizują program w oparciu o podręczniki Cambridge. Językiem wykładowym jest oczywiście angielski (jako język dodatkowy Ola wybrała chiński). Jeszcze w sierpniu musiała napisać test językowy, pozwalający ocenić czy może iść do regularnej siódmej klasy, czy też do klasy przygotowawczej, w której dzieci uczą się głównie angielskiego. Na szczęście została zakwalifikowana do zwykłej i jest teraz uczennicą klasy VII B.



Uczniowie to głównie Azjaci,  przeważają Koreańczycy (południowi oczywiście),  Filipińczycy no i Laotańczycy.
Ola ma jednego Niemca w klasie,  a tak w ogóle, to jest jedyną blondynką w... szkole :)
Każda klasa ma swoją salę, przed którą wisi spis uczniów danej klasy. Obowiązują nick names, czyli przezwiska,  dzieci podają jak nauczyciele i inni uczniowie mają się do nich zwracać, co jest dosyć zabawne. W klasie Oli, ups, przepraszam, Alexy,
Boss, Cadet, Kung King, Noon, no i Love to najbardziej smakowite kąski ;)

Szkoła jest duża, mieści się w dwóch budynkach trochę od siebie oddalonych i jest w trakcie budowy nowej siedziby. Starszaki, do których zalicza się też Ola , czyli klasy od 7 wzwyż, siedzą w mniej reprezentacyjnym budynku przy bocznej drodze.


Pierwszego zaskoczyły nas monstrualne korki. Tego się nie spodziewałam.. Od 7.30 do 8.00 nie da się normalnie jeździć po mieście tam, gdzie mieszczą się szkoły międzynarodowe. Większość leży blisko siebie, w tzw. dzielnicy dyplomatycznej - znajdują się tu też ambasady i siedziby firm międzynarodowych. Wszędzie wąskie uliczki, często okrutnie dziurawe, absolutnie nieprzystosowane do takiego ruchu. Komunikacja w tym mieście to temat na odrębny post. Po Olę co rano przyjeżdża szkolny bus, więc żeby uniknąć korków jest pod domem już o 7.15. Kiedy rozmawiałam z panią w sekretariacie na ten temat powiedziała, że to dobrze, że dzieci przyjeżdżają do szkoły tak wcześnie, są zwykle już o 7.30, mają czas żeby zrelaksować się przed nauką, zjeść śniadanie (kuchnia na powietrzu jest czynna już od siódmej) i odpocząć. I tu generalnie mają takie podejście do życia, wszystko jest powoli, spokojnie, bez pośpiechu. Chyba wszędzie w tym klimacie ludzie działają tak na zwolnionych obrotach. I trzeba się do tego przyzwyczaić... ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz