Laos przeżywa teraz istny boom komunikacyjny (i nie tylko komunikacyjny zresztą), samochodów przybywa w zastraszającym tempie, w ciągu ostatnich trzech lat ilość aut w Vientiane zwiększyła się chyba dwukrotnie... Są to nowe auta, w przeważającej mierze wielkie pick-upy czy SUV-y Toyoty czy Forda z napędem na 4 koła, co przy stanie tutejszych dróg jest jedynym rozsądnym wyjściem. Jazda "na pace" jest tutaj normą. Dorośli, dzieci, no problem...
Drugą olbrzymią grupę użytkowników dróg stanowią skutery. To pojazd dla mas pracujących i młodzieży. To, co oni wyprawiają na tych skuterach budzi czasem dreszcz przerażenia. Najgorsze jest to, że jeżdżą na nich z maleńkimi dziećmi, często niemowlakami, bez jakiegokolwiek zabezpieczenia. Trzymają po prostu takie maleństwo przed sobą jedną ręką, a drugą kierują. Albo rodzice po brzegach a w środku dziecko, lub też dzieci. Cała rodzina potrafi się zmieścić na jednym skuterze. Rekord jaki widzieliśmy to 5 (słownie pięć) osób! No i na tych skuterach to oni czują się tak, jakby cała droga należała do nich. Jeżdżenie pod prąd (auta czasem też to robią), skręcanie z prawej strony pasa w lewo i odwrotnie tuż przed maską samochodu, wyjeżdżanie z podporządkowanej tuż przed samochodem bez patrzenia, czy coś jedzie, czy droga wolna... Wpychają się w każdą szczelinę pomiędzy samochodami, byle do przodu. Robią, co chcą, licząc, że zawsze się zmieszczą. Nie zawsze uchodzi im to bezkarnie, co parę dni widzę jakiś wypadek ze skuterem w roli głównej.
Dziewczyny jako pasażer mają zwyczaj jeździć na amazonkę, czyli trzymając obie nogi z jednej strony, Ola bardzo trafnie nazwała ten styl jazdy "na Kopciuszka", ponieważ klapek na tej wiszącej nodze dynda im zazwyczaj na końcu dużego palca jakby zaraz miały go zgubić. Co też dzieje się chyba często sądząc po ilości klapków leżących na poboczach...
Dzieci za kierownicą skutera to norma, najmłodsze jakie widzieliśmy miało chyba z 7 lat, a jak Ola poszła do szkoły, okazało się, że jej koledzy i koleżanki równolatki ale też młodsi jeżdżą do szkoły... samochodami. Co Wy na to? Wsiada taka brygada rozchichotanych 12-latek do auta i jazda. To wszystko nie jest legalne, ale panuje powszechne przyzwolenie na tego typu praktyki. W tej sytuacji dobrze, że drogi w większości są tak dziurawe, że nie ma mowy o rozwinięciu dużych prędkości.
No i są jeszcze tuk-tuki, takie tutejsze zawalidrogi załadowane czasem niemiłosiernie pasażerami. Są mniejsze, napędzane motorem z miejscem dla 4-6 osób i większe, samochodowe, z miejscem na nieskończoną ilość osób i towarów ;)
Tak więc generalnie panuje tu jedna zasada - brak zasad, co czyni codzienną jazdę bardzo ekscytującą.
Są oczywiście znaki drogowe, światła ale kto by się takimi drobiazgami przejmował. Czerwone światło na skrzyżowaniu to powód do zwolnienia, żeby sprawdzić, czy nic nie jedzie.
Ronda to odrębna historia. Na każdym panują inne zasady, a właściwie ich brak, bo mimo znaków pierwszeństwa dla pojazdów na rondzie, te zatrzymują się i wpuszczają na rondo... albo i nie... Trzeba więc mieć oczy szeroko otwarte i dopasowywać się do trendu akurat panującego ;)
Ale z drugiej strony kierowcy tu bardzo chętnie zatrzymują się i wpuszczają tych wjeżdżających z podporządkowanej drogi.
Styl jazdy tutaj nazwałabym więc bardzo intuicyjnym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz