sobota, 23 kwietnia 2016

Pii Mai Lao 2558

W połowie kwietnia w wielu południowoazjatyckich krajach, w tym w Laosie obchodzi się Nowy Rok. Według buddyjskiego kalendarza zaczął się nam właśnie 2558 rok.
Nowy rok to początek nowego cyklu w przyrodzie, rośliny kwitną, rolnicy sieją i sadzą.
Obchody NR trwają zwykle trzy dni, w tym roku trwały cztery (13-16/04) bo czwartego wypadła sobota. Pierwszy dzień obchodów to ostatni dzień starego roku, jest to dzień sprzątania, mycia, porządkowania i... wydawania wszystkich pieniędzy, żeby w nowym roku zarobić następne ;) Drugi dzień jest takim neutralnym dniem przejścia do trzeciego dnia, czyli rozpoczęcia Nowego Roku. Woda odgrywa bardzo ważną rolę podczas obchodów. Perfumowaną wodą z kwiatami polewa się posążki Buddy, mnichów i dłonie starszych ludzi, kiedy Ci błogosławią i życzą powodzenia i szczęścia w nadchodzącym roku. To tak na  początek, bo potem zaczyna się prawdziwe lanie... :)

Przekonałam się jak wygląda świętowanie po raz pierwszy w przedszkolu Misi, gdzie w piątek poprzedzający świąteczny tydzień (wolny w przedszkolach, szkołach i pracy) odbyła się Noworoczna impreza. Zaczęło się od ceremonii Baci, (zatrzymania duchów zamieszkujących w ludzkim ciele aby nie odeszły narażając je na działanie złych mocy). Zawiązuje się w tym celu symbolicznie białe sznureczki na nadgarstkach składając sobie życzenia i częstując jedzeniem.




A potem do ogrodu! Były tam przygotowane baseniki i misy z wodą z kwiatami i zaczęło się wzajemne polewanie i znów życzenia. Zabawnie to wyglądało gdy przedszkolanki podchodziły i z przepraszającą minką składały nam, rodzicom, życzenia wlewając jednocześnie miseczki wody za nasze kołnierze... Dzieciaki wskoczyły do basenów, węże poszły w ruch i zaczęła się zabawa...








Gdy zdecydowaliśmy się na wyjazd do Tajlandii zaplanowaliśmy powrót na weekend, aby zdążyć zobaczyć jak wygląda świętowanie Pii Mai w Laosie. Tuż po przekroczeniu granicy na Mekongu przekonaliśmy się, że impreza na całego trwa :) Brygady przy drodze i na pickupach szalały po mieście lejąc wszystkich jak leci.









Jeden z pracowników Łukasza zaprosił nas na wspólne polewanie... przepraszam, świętowanie razem ze swoją rodziną i przyjaciółmi. Przed domem stał dmuchany basenik z wodą, stół z jedzeniem i piciem (królowało Beerlao, które lało się prawie tak jak woda), pod stołem opróżnione puszki i butelki, głośna muzyka dudniła na całego, wszyscy tańczyli i polewali się. Dobrze, że Misia po niedługim czasie zbuntowała się i mieliśmy wymówkę, żeby się pożegnać. Do imprezowania po laotańsku nie wszyscy się nadają ;)


Kolejnego dnia Ola znów zapragnęła wojennych wrażeń i tym razem zabawiła się w snajpera. Ze swoim karabinkiem zapakowała się na pakę do naszego samochodu, otworzyła tylko małe okienko i strzelała stamtąd gdy przejeżdżaliśmy przez miasto. Oczywiście nikt nie pozostawał jej dłużny i wkrótce siedziała tam w wodzie prawie po kostki ;)

Prócz wody piasek ma też symboliczne znaczenie podczas obchodów NR. Buduje się z niego świątynie podobne do zamków na plaży, dekorowane kwiatami, flagami i polewane perfumowaną wodą.


W Vientian na plaży nad Mekongiem powstały specjalnie na tą okazję rzeźby z piasku, z ważnymi dla Laosu symbolami, wykonane przez laotańskich i tajskich artystów. Spacerując między nimi czułam się jak na terenie przedziwnych wykopalisk archeologicznych...









SOK DI PI MAI!  Szczęśliwego Nowego Roku!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz