Żeby jeździć po piasku potrzebny jest napęd na 4 koła i umiejętności. Nasz kierowca dysponował tylko tym pierwszym, drugiego zabrakło....;) Tak więc auto zawisło na małej wydmie i ostatni odcinek musieliśmy przebyć pieszo.
Na szczęście zimne piwo i mały zapas gotowego jedzenia już mieliśmy.
Woda była przejrzysta i płytka w miejscu, gdzie się zatrzymaliśmy.
Dzieciaki wskoczyły do wody, Misia nie była na to przygotowana więc po laotańsku zażywała kąpieli w ubraniu :)
Nadjechała odsiecz...
... i po chwili mieliśmy trzy zakopane auta... Kupa śmiechu :)))
W końcu wszystkie auta zostały wypchnięte i wyciągnięte z piachu. Mogliśmy skupić sie na grillu.
A gdy zapadł zmierzch, samochodowe reflektory służyły nam za lampy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz