Jego dom zamieniono w muzeum i właśnie tam udało mi się zaciągnąć rodzinkę. Było warto, enklawa zieleni z piękna tradycyjną architekturą, restauracja i sklep firmowy z jedwabnymi wyrobami - czego można chcieć więcej? ;)
W sklepie są nie tylko poszewki na poduszki czy szale ale też ubrania, torebki, portfele...
Odwiedziliśmy też po drodze słynną backpackerską uliczkę Khao San, co znaczy "zmielony ryż", kiedyś znajdował się tutaj bowiem ryżowy targ. Teraz to mekka włóczykijów z całego świata, tanie noclegi, knajpki i imprezownie tudzież salony tatuażu wabią tu plecakowiczów swą luźną atmosferą.
Smażonego skorpiona?
Ależ proszę..
Dziewczyny wczuły się w atmosferę miejsca
Skorpion był za chudy, choć smaczny, obiad w klimatycznej knajpce Tom Yum Kung bardziej nas zasycił.
Fish pedicure. Bezzębne rybki garra rufa odświeżyły nam stopy. To przyjemność dla ludzi o mocnych nerwach, ja odczuwałam zabieg jakby przepuszczano delikatny prąd przez moje stopy...
Bangkok jak powszechnie wiadomo jest światową stolicą zakupów. Znalazłam tu centrum handlowe idealne do robienia zakupów bez bólu głowy. Terminal 21, bo o nim mowa, jest zaplanowany z głową i zakupy w nim to przyjemność a nie chaos. Jak to możliwe? Wystarczy piętra podzielić tematycznie i od razu wszystko staje się proste. Na jednym pietrze galanteria skórzana i buty. Na kolejnym ubrania dla pań, na następnym dla panów...Więcej nie zdążyłyśmy z Olą odwiedzić, Łukasz i Misia wyrywali do hotelu... ;)
Głównym powodem naszej wizyty w Bangkoku była konieczność złożenia wniosku o nowy paszport dla Oli. W Laosie nie ma nawet konsulatu, nie mówiąc już o ambasadzie RP.
Nasza ambasada w stolicy Tajlandii mieści się od sierpnia na szóstym piętrze nowoczesnego biurowca, piękny reprezentacyjny hol wejściowy z kawiarenką Starbucksa (oni są tu dosłownie wszędzie!!!) robi wrażenie, ale sama ambasada jest maleńka niczym rejonowy urząd pocztowy moich rodziców na Bielanach, przynajmniej część dla petentów tak wygląda. Nie tego się spodziewasz idąc do ambasady...
No ale wniosek został złożony, odciski palców pobrane, odbiór na początku grudnia. Trzeba się będzie pofatygować, tym razem bez dzieci bo Ola na swój paszport już nie wjedzie, będzie mniej niż sześć miesięcy ważny a więc nie będzie mogła przekroczyć granicy Tajlandii.
No cóż, jak mus to mus...;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz