czwartek, 27 kwietnia 2017

Balijskie wakacje, cz. IV powrót na południe

Postanowiliśmy wrócić do Jimbaran Bay Villas, tak bardzo się nam tam podobało. Nasza chata była pusta i czekała na nas ;)
Po drodze zrobiliśmy sobie przerwę na lunch przypadkiem odkrywając maleńką plażę leżącą poniżej restauracji przy której się zatrzymaliśmy. Biały piasek mieszał się z czarnym w cieniu wysokich palm kokosowych, w tle turkusowe morze. Widoczek jak z pocztówki.







Po południu dojechaliśmy do Jimbaran. Mieliśmy iść nad morze oglądać zachód słońca, ale... nikomu się nie chciało wychodzić ;)



Następnego dnia zjedliśmy nasze nietypowe Wielkanocne śniadanie (ale jajka były:)) i pojechaliśmy na wyspę Serengan. Jest to mała wysepka połączona ze stolicą mostem, zwana też Wyspą Żółwi bo jest miejscem wylęgu żółwi morskich. Znajduje się tam też hodowla i szpital dla tych zwierząt, miejsce ciekawe, bo dające możliwość z bliska podziwiania tych pięknych morskich stworzeń.









Ale to nie żółwie były powodem, dla którego przyjechaliśmy na Serengan ale to, że jest tu jedno z lepszych miejsc surfingowych na Bali. Nasza młoda surferka była gotowa zmierzyć się znów z falami.






Tym razem bez instruktora, Łukasz popłynął z Olą wpław, żeby ją asekurować. Przez godzinę walczyli z ostrymi falami, a potem ledwo wrócili bo zaczął się odpływ i trzeba się było trochę namachać, żeby przypłynąć do brzegu.







Tego dnia, a była to niedziela wielkanocna, Balijczycy też obchodzili jakieś swoje święto i panie wciąż zasuwały z koszykami na głowie składać dary do świątyń.


Pomyśleliśmy jak interesująco by wyglądały polskie ulice gdyby ze święconką w balijski sposób chodzić ;)) Na wyspie religię katolicką wyznaje mniej niż 3% mieszkańców ale gdy wieczorem odwiedziliśmy jeden z pięciu (!) kościołów w Denpasar, okazało się, że całkiem spory budynek był wypełniony po brzegi.

Następnego dnia rano śmigusowaliśmy i dyngusowaliśmy się w basenie, a potem wybraliśmy się jeszcze na plażę na pożegnalną kąpieli i ostatnie balijskie krewetki.











Nie było łatwo wyjechać...


Lotnisko jest bardzo stylowe.




I na tym kończy się moja opowieść w odcinkach :)
To były przepiękne wakacje. Może kiedyś tu wrócimy..?

2 komentarze:

  1. Powiem tylko jedno... WOW, a TY Kasiu nie umniejszając dziewczynkom i Łukaszowi, wyglądasz bosko :) całujemy z jakże zimnego Krakowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Dorotka, nie ma to jak komplement od bratowej ;) Trzymam kciuki za poprawę pogody!

      Usuń