środa, 28 października 2015

Vientiane Boat Racing Festival - część 1

Co roku w październiku na rzece Mekong w Laosie odbywają się wyścigi łodzi. Jest to stara tradycja związana z buddyjskimi wierzeniami i buddyjskim kalendarzem, w którym punktem odniesienia są fazy księżyca a nie słońca, jak w naszym. Mamy tu teraz bodajże 2558 rok :)

Laotańczycy uwielbiają bawić się i świętować i mimo, że święta przypadają na dwa konkretne dni października, w tym roku 27 i 28, kiedy maja wolne od pracy a dzieci od szkoły (święto państwowe), to atrakcje zaczęły się już ponad tydzień temu. Główne ulice nad rzeką w centrum miasta zamieniły się w olbrzymi jarmark czy też targi, stoisko przy stoisku zastawili wszystkie sklepy i restauracje po obu stronach ulic, drogi zostały zamknięte dla ruchu samochodowego i popołudniami zaczynała się impreza. Huk jaki towarzyszy takim wydarzeniom tutaj przechodzi nasze pojęcie, prawie każde stoisko ma swój mikrofon i zachwala swoje towary, muzyka z różnych stoisk zagłusza się wzajemnie, a pomiędzy tym wszystkim płynie rzeka ludzi...
"No takiego odpustu u nas nie widziałem" podsumował to wszystko Łukasz ;) Bo faktycznie momentami przypominało to nasze rodzime odpustowe jarmarki. Tylko skala inna.

Na wejściu w targowe uliczki zaskoczył nas kordon młodzieży ubranej w granatowe koszule, sprawdzali, czy nie przemycamy broni, mała rewizja osobista i można było wejść.




Na stoiskach wszystko, od ubrań po elektronikę, od zegarków po pralki...
No i najważniejsze, jedzenie.







Kilometrami ciągnęły się stoiska z balonikami do "zestrzelenia" lotką. Za trzy trafienia z rzędu można było coś wygrać. Kto wygrał pluszaka dla Misi? Mamusia! :)


Robaczki na wynos, smażone, chrupiące...





Laotańczycy są mistrzami ulicznego jedzenia, na patyku można zjeść prawie wszystko. Tu Mimi zaraz skonsumuje smażonego kalmara w kształcie misiów.







Na niektórych stoiskach odbywały się pokazy tańca, a nawet mini koncerty.





Było też strzelanie z grubszego kalibru...


Chodniki i pobocza zastawione skuterami w ilościach niepoliczalnych.


Ale to był tylko przedsmak tego co czekało nas dalej...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz