Właścicielka sama gotuje, co było sporym zaskoczeniem, bo nie wygląda na taką, a serwuje głównie potrawy kuchni tajskiej, bardzo smaczne :) No i jak my się mamy stąd wyprowadzić...;)
Wszystko świeże, prosto z targu. A na naszym najbliższym targu różne ciekawe rzeczy można kupić...
Ryby i kurczaki z rusztu, gotowany ryż, warzywa i obiad gotowy bez gotowania, jeśli mamy ochotę zjeść w domu :)
Mają tu bardzo dużo fajnych wynalazków do jedzenia na ulicy, np takie chipsy z ziemniaków smażone na patyku, jeszcze ciepłe, posolone... mmniam...
A na deser owoce. Owoce to oddzielna, kolorowa historia. Co chwilę odkrywamy coś nowego. Pojawiły się niedawno inne odmiany mango, takie czysto żółte i zielone, sok cieknie po łokciach podczas jedzenia, sama słodycz...
Albo pitaja, czyli dragon fruit nie biały tylko buraczkowy w środku, z bardzo farbującym sokiem, zmieszany z jogurtem barwi go na różowo. Pitaja to owoc kaktusa, który kwitnie tylko w nocy.
Pięknie wyglądają dekoracje kwiatowe na ołtarzyki, tak mi się spodobały, że kupuję je czasem zamiast kwiatów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz