Dwa dni temu zmieniła się pogoda, całą noc była burza, rano full zachmurzenie i pada. Co za ulga :)) Temperatura spadła do 26 stopni, zima!! Dziewczyny oczywiście po śniadaniu ciągną na basen.. Więc poszłyśmy, pławiłyśmy się w strumieniach deszczu, woda w basenie wciąż nagrzana stanowiła miły kontrast dla powietrza i deszczu ;) Lokalna obsługa patrzyła na nas dziwnie..
Pora deszczowa jednak sie nie może przebić, bo dziś od rana znów słońce, jedynie chmur więcej, no i woda w basenie w końcu chłodniejsza po deszczu :)
Jeśli zaś mąż mój ma wyjezdne, obsługa naszego domu dowozi nam obiad z pobliskich knajpek zgodnie z zamówieniem albo i nie zgodnie ;) Zwykle czeka nas jakaś niespodzianka. Anigielski nie należy do ich ulubionych języków.
Bez Łukasza na razie nigdzie sie nie wybrałyśmy. Mieszkamy kawałek od centrum, autem dojazd tam zajmuje jakieś 10-15 min, u nas za płotem ryczą krowy, pieją koguty i kokosy kiwają się na palmach ale do przedmieść ponoć jeszcze daleko. Główna droga jest tak zapylona, że spacer po niej w upale nie wydaje mi się pociągający, mimo że mnóstwo przy niej knajpek i sklepów.
Nasze dziewczyny wzbudzają powszechne zainteresowanie, ku lekkiemu zażenowaniu Oli. Nie jest przyzwyczajona do otwartego oglądania jej od stóp do głów i spowrotem. I to zarówno przez chłopaków jaki i przedstawcielki jej płci. Natomiast Misia robi istną furorę, wszyscy chcą jej dotknąć, to chyba jakiś tutejszy przesąd. Gdy idziemy ulicą i Mimi idzie sama, prawie każdy przechodzący tubylec dotyka jej włosów, policzka lub ręki, czasem wprost a czasem niby niechcący. Ona nie zwraca na to uwagi, czasem tylko rozgląda się zdziwiona patrząc kto ją zaczepia. Kupiliśmy jej klapki japonki, takie sobie wybrała i śmiesznie sobie w nich powolutku klapie ;)
Hej Dziewczyny, jak miło Was zobaczyc .....i podgładac , co sie u Was dzieje.
OdpowiedzUsuńPomału sie organizujecie i przyzwyczajacie do klimatu.Na początku jest ciezko , klimat wilgotny i goraco......ale Polak potrafi.Trzymamy kciuki.
U nas nie bylo lepiej, ale we wtorek rano przyszla burza z odsiecza, troche sie ochłodziło.Wiał tak silny wiatr , ze w znanej Wam dzielnicy powalił troszke drzew.Park Decjusza był nie do poznania, do dnia dzisiejszego pracują, aby posprzatać szkody.Ja aby dojechac do pracy musiałam jechac koło szkoły Olki, gdzie był przejezdny tylko jeden pas, na pozostałym lezaly powalone drzewa.Istny huragan przeszedł nad Krk.Małgosia M. wraz z Hania posilały sie u nas, poniewaz byly bez pradu, jak i wiekszosc na Woli.Ludzie przychodzili kozystac z internetu, aby dokonac odpraw i wydrukowac bilety.Bylismy jak centrum opieki ......po katastrofie.
Dziewczyny jak bedziecie mialy ochote na cos smacznego , sluzymy pomoca.Dla Olki mam zawsze odłozone tiramisu, a dla Miski lizaczki........moze tym razem Mama sie zgodzi .........?????
troszku , mowimy po angielsku, wiec moze zrozumiemy zamowienie.
Kasia, tubylcy maja kult białej karnacji, sa nia zafascynowani. A jeszcze jak widza trzy piekne kobiety ...
Calusy z Krk.Baci, baci, baci
Realna godzina 23.28..............a nie 14:26
OdpowiedzUsuńidę w kimono.......to tak troche , po azjatycku.
Hej Asia, dzięki za info, nie wiedziałam, że takie przygody pogodowe w Krakowie macie... No ale tego się można było spodziewać, zawsze jak są takie nienaturalne dla Polski upały to potem zmiana pogody jest dosyć dramatyczna. No to macie trochę jak w tropikach, upały, huragany.. Dobrze, że u Ciebie nic się nie stało, gdzie byśmy nasze ulubione pizze i tiramisu zamawiały.. :) Całujemy!!!
OdpowiedzUsuńFajnie poczytać co u Was. Super fotki :) widac ze dziewczyny zadowolone :)
OdpowiedzUsuńBuziaki