Pojechałyśmy do świątyni Pha That Luang, jest to symbol narodowy widniejący na herbie Laosu. Kiedys ponoc byla cała pokryta złotem. Na jej terenie znajduje sie wielki pomnik leżącego Buddy.
Niestety zwiedzanie trwało krótko, bo Mimi nabrała bardzo poważnej ochoty na lody i musiałyśmy opuścić świątynię.. Musimy tu wrócić :)
Po lodach podjechałyśmy pod Patuxai, tutejszy Łuk Triumfalny, a właściwie dokładnie tłumacząc Bramę Zwycięstwa, nad Francuzami zresztą, ktorzy zostali stąd pognani w 1953.
Dziewczyny robiły za gwiazdy, były fotografowane równie często jak sam obiekt.. W pewnym momencie mijałyśmy grupkę młodych uczniów na mnichów, też zaczęli robić zdjęcia Oli. Na co ona z wrodzoną sobie skromnością rzekła, że wkrótce w Laosie ilość uczniów wstępujących do zakonu się przez nią chyba zmniejszy...;)
Jedną z naszych ulubionych knajpek w sąsiedztwie jest Food Cake and Film.. Nie wiem czemu film, ale reszta się zgadza. Są bardziej w stylu zachodnim i jedzenie jest międzynarodowe, a torcik czekoladowy... Bajka.. Moni szykuj się :)
Ale największą atrakcją jest tu basenik z wielkimi "złotymi rybkami". Jakieś karpiowate, jak w Łazienkach, które można pogłaskać, dać się szczypnąć w palca, a nawet pocałować, co usiłowała uczynić Mimi.. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz